Wrzesień, 2013
Dystans całkowity: | 344.15 km (w terenie 43.00 km; 12.49%) |
Czas w ruchu: | 18:32 |
Średnia prędkość: | 18.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.00 km/h |
Suma podjazdów: | 3899 m |
Suma kalorii: | 10238 kcal |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 26.47 km i 1h 25m |
Więcej statystyk |
targam balla w szczawnie
-
DST
15.83km
-
Czas
00:41
-
VAVG
23.17km/h
-
VMAX
54.80km/h
-
Kalorie 607kcal
-
Podjazdy
215m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
/6771062
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
Przełęcz Sokola po pracy w urodziny
-
DST
74.77km
-
Czas
02:50
-
VAVG
26.39km/h
-
VMAX
59.40km/h
-
Kalorie 2673kcal
-
Podjazdy
884m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
na samej przełęczy chłód niesamowity ale jakoś się udało podjechać na tych dwóch przełożeniach z przodu ale ost metry już ledwo
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
targaj balla szczawno zdrój
-
DST
19.58km
-
Czas
00:53
-
VAVG
22.17km/h
-
Kalorie 657kcal
-
Podjazdy
663m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
zapomniałem wyłączyć program i dodatkowo przejechałem się do tesco - średnia o dziwo podskoczyła haha, dane już zmienione
/6771062
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
Bardo Miasto Cudów 2013
-
DST
32.00km
-
Teren
32.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
15.00km/h
-
VMAX
66.00km/h
-
Kalorie 1542kcal
-
Podjazdy
900m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
...oby tylko pogoda była po miasto w jesiennych promieniach słońca wygląda zjawiskowo, zawsze dobrze mi się kojarzy :)...
błotnista trasa - dużo zabawy i ścigania, były upadki i defekty, na mecie okazało się, że całe klocki mam starte :) ale jakoś cały dojechałem :)
Kategoria Dłuższe trasy
pętla po pracy/kontrola kesza
-
DST
27.61km
-
Czas
01:01
-
VAVG
27.16km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Kalorie 1435kcal
-
Podjazdy
241m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
kesz ma się dobrze, w drodze powrotnej nawet słońce wyszło, +10 do życia :)
/6771062
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
pagórek przed i za Cieszowem
-
DST
27.20km
-
Czas
01:10
-
VAVG
23.31km/h
-
VMAX
67.00km/h
-
Kalorie 930kcal
-
Podjazdy
440m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
podjazd 2x od strony Świebodzic 1x od tej drugiej :P, niestety zanosiło się na deszcz i ogólnie zrobiło się ciemniej więc więcej razy się nie udało
/6771062
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
pętla przez Modliszów...
-
DST
34.05km
-
Czas
01:13
-
VAVG
27.99km/h
-
VMAX
53.90km/h
-
Kalorie 1228kcal
-
Podjazdy
265m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
...pomiędzy meczami na eurobaskecie, podjazd pod Modliszów trochę wymęczył ale tylko troszeczkę, ogólne warunki pogodowe nie przeszkadzały by kręcić po okolicy ale byłem umówiony na 18 na basen więc musiałem się wyrobić. dobra motywacja do wzmożonego pedałowania :P
/6771062
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
Toyota Center
-
DST
14.00km
-
Teren
4.00km
-
Czas
00:45
-
VAVG
18.67km/h
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
jak zwykle powrót po nocy bez świateł, tym razem przez Książ
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
toyota nocą i w deszczu
-
DST
14.00km
-
Czas
00:40
-
VAVG
21.00km/h
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
szit, zapomniałem, że słońce już wcześniej zachodzi a i tak przedłużył się trening do 21 więc powrót w ciemnościach. Dodatkowo się rozpadało. nie ma to jak na slickach jechać w deszcz i po nocy.
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
Śnieżka nocą
-
DST
15.00km
-
Czas
03:52
-
VAVG
3.88km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
co to za podróż!!!
zaczęła się dzień wcześniej tj. w piątek. byłem w Świdnicy na urodzinach, z których w stanie wskazującym z uśmiechem na ustach wróciłem do domu ok godz 22.
o 1.30 byłem już ustawiony ze znajomymi. czasu na sen było mało, ale sen nie nadszedł, po przyjeździe oglądam eurobasket potem załączam nba2k13 i tak mi mija czas, parę minut po północy oczy mi się zamykają, za chwile budzik dzwoni a potem telefon od Daniela. Przygotowałem się do wyprawy, w głowie szumi alkohol dalej, przez ten szum zapominam zabrać z domu kilku rzeczy, w tym kąpielówek. Tak kąpielówki na śnieżkę. Ponieważ główny cel to Śnieżka ale potem plan zakładał wejście do znanego hotelu w Karpaczu by skorzystać z wodnych atrakcji. na szczęście było to jeszcze przed Cieszowem więc stosunkowo blisko.
W Kowarach trafiamy na ssaki leśne, nietypowo jeden na poboczu siedzi z ewidentnymi pękniętymi plecami, drugi po paru metrach na środku drogi chce nam wskoczyć pod koła, co za noc :P
W Karpaczu bez przygód, Daniel szuka miejsca startu i bezpłatnego parkingu. O tej porze nie ma z tym problemu, za wstęp do parku też nie zapłaciliśmy bo nie było komu. Ruszamy niedaleko obok Orlinka czerwonym, w trakcie przypominam sobie, że kiedyś nim schodziłem jak byłem mały i wtedy się bałem. Teraz na luzie po tatrach nogi zaprawione i bez przeszkód wspinamy się w górę. Przy cmentarzyku widzimy, że ktoś na dole za nami też się wspina z latarkami. Fajny widok w nocy w środku lasu świecące latareczki. Bardzo szybko dochodzimy do szczytu, nawet za wcześnie, wschód słońca za ponad godzinę, a mocno wieje. Daniel dostaje dreszczy wygląda jakby wykonywał taniec robota. Choć byliśmy dobrze przygotowani (czapki i rękawiczki) to mimo to było zimno. Mnie trzymał alkohol więc w krótkich spodenkach wchodziłem, na górze zakładając dopiero dresy. Czy po ciemku czy jak już świtało widoczność była doskonała, widać "nasze" góry z okolicy i nawet Ślężę i Radunię, spomiędzy których wschodzi słońce. W tym momencie było już pełno osób na szczycie chcących zobaczyć ten obraz, zdecydowanie z przewagą Czechów.
Chwile po szóstej schodzimy tym samym szlakiem, raczej równo podziwiając piękną panoramę Karkonoszy, mnie już łapię powoli sen a to przecież nie koniec dnia. Na parkingu dziwimy się, że aut jak na lekarstwo, wczesna pora więc ludzi brak na szlakach.
Tak czy inaczej kierujemy się do znanego hotelu. Tam całkiem niespodziewanie decydujemy się zjeść śniadanie. Szwedzki stół to to co tygryski lubią najbardziej. Drogo ale po problemach z układem trawiennym w Tatrach w końcu pojawił się apetyt. Dużo zjadłem i wypiłem, wszystko było smaczne, wystrój i obsługa bajeczne, niczego nie brakowało. Po śniadanku pora na relaks, w basenach. Też wszystkiego "próbowaliśmy". Sauny git (szczególnie jak jakaś pani leżała bez stroju), gorzej, że zimna woda do schładzania nie była zimna, ale za to sala lodowa była już idealna. Największą furorę jednak zrobiła na nas zjeżdżalnia CEBULA. Zabawa bezkonkurencyjna. Bawiliśmy się lepiej niż dzieci. Daniel pobijał swoje rekordy w szybkości wjazdu do "lejka", ja za to raz wyleciałem z niego głową w dół. polecam po górskich spacerach się tam wybrać, po wszystkim nie chciało nam się spać byliśmy naładowani emocjami dzisiejszego dnia a to dopiero 11 godzina. Odwiedzamy znany market gdzie zabieram kolejnego wściekłego ptaka dla bratanka. Przy powrocie łapie mnie sen, w domu umawiam się na rower z Kasią a z Pająkiem na basket więc dzień trwa w najlepsze...
/6771062
Kategoria Pieszo góry