Wpisy archiwalne w kategorii
Dłuższe trasy
Dystans całkowity: | 6165.12 km (w terenie 580.00 km; 9.41%) |
Czas w ruchu: | 280:05 |
Średnia prędkość: | 19.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.10 km/h |
Suma podjazdów: | 61509 m |
Suma kalorii: | 210210 kcal |
Liczba aktywności: | 79 |
Średnio na aktywność: | 78.04 km i 4h 03m |
Więcej statystyk |
Rowerowa Sowa w Świebodzickim składzie
-
DST
84.88km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:47
-
VAVG
12.51km/h
-
Kalorie 5875kcal
-
Podjazdy
1500m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 lipca 2019 | dodano: 16.07.2019
Zaplanowana wycieczka w Świebodzickim składzie, tylko nieliczni odważyli się zdobyć szczyt, choć patrząc na prognozy sam miałem wątpliwości. Szczerze to myślałem, że nikt rano się nie stawi na start i sam pojadę gdzie będę chciał. Późno wstałem, bez przekonania, wieczorem nic nie przyszykowałem. Czysty spontan, bez śniadania. Nie zapakowałem kiełby nawet. Pod moim domem zjawiło się dwoję śmiałków, Tomasz i Marcin. Wyruszyliśmy przed szóstą rano. Umówione miejsce spotkań pod stadionem przejeżdżamy, musimy się wrócić poczekać na to czy ktoś ewentualnie dołączy. Nic takiego nie miało miejsca więc wyruszyliśmy w trójeczkę. Przez całą drogę nawet nie widzieliśmy szczytu góry. Szybko prostą linią przez Daisy na Pogorzałe i Modliszów. Na pierwszym podjeździe Tomasz łapię kapcia z przodu, na szczęście w plecaku mam dętkę, szybka wymiana i jedziem dalej. Tomasz twierdził, że zawsze bierze ze sobą zestaw na wymianę ale dziś był ten wyjątek. :D
Zjazd do Złotego Lasu, szybki, dynamiczny, Marcin prosi by spróbować z niego zamiast asfaltem pojechać niebieskim szlakiem bo zawsze chciał go przejechać. Niestety dla niego, zamiast spokojnego dojazdu do tamy przy Jeziorze Bystrzyckim, mamy non stop pod górkę, nadrabiamy kilometrów, ścieżka fantastyczna ale daje w kość Marcinowi. Niestety wyjechaliśmy w Zagórzu Śląskim a most na Michałkową jest remontowany więc brzegiem jeziora dodaliśmy kolejne kilometry, jak się potem okazało niepotrzebnie bo koło mostu można spokojnie przejść piechotą. Czas na najcięższy podjazd dnia - Michałkową - niestety nie wiem jakim cudem pomyliłem drogę i nie zmierzyliśmy się z tym podjazdem, jedynym zawiedzionym byłem ja :) ale co się odwlecze to nie uciecze. Za Glinnem podjazd wymagający i długi. Potem wjazd w szutrowe szlaki i dalej podjazdy, wjeżdżamy dosłownie w chmury. Dojeżdżamy do Przełęczy Walimskiej, ostateczna decyzja jedziemy dalej, jest już bardzo chłodno. Tu niestety zaczyna się walka ze szlakami, gdzieś się pomyliliśmy i szczyt zaatakowaliśmy od złej strony, gdzie na podjeździe było pełno kamieni. Wkurzyłem się bo chłopaki nie mogli podjechać, ja walczyłem ale w kilku miejscach musiałem zejść z roweru. Na szczycie kompletne mleko. Nic nie widać a co gorsza nikt nie pali ogniska. Na szczęście wraz z kolejnymi piechurami przyszedł były harcerz ... ale na nic by się jego umiejętności nie przydały gdyby nie kostki rozpałki. Dzięki nim szybko coś zaczęło się dziać. Po szybkim posiłku zadecydowaliśmy, że w związku z przelotnymi opadami zjedziemy do Dzierżoniowa i wrócimy do Jaworzyny pociągiem. Niestety znów pomyliliśmy szlaki, pierw pieszym jechaliśmy, po kamieniach i odbiliśmy na jakiś rowerowy, zamiast na Przełęczy Jugowskiej wyjechaliśmy niedaleko Przełęczy Sokolej. I tu już mój wielbłąd, zamiast podjechać dwieście metrów do Sokolej i zjechać w dół mimo deszczu, to postanowiłem, by jechać na pociąg do ddz. Nigdy nie podjeżdzałem Przełeczy Jugowskiej z tej strony, myślałem, że jest krótka, zawsze tędy zjeżdżałem. Chłopaki już zmęczeni, ja doginam wkurzony samotnie na szczyt. Nic to nie dało, straty poniesione na przełęczy odbiły się na naszym powrotnym pociągu, który odjechał, ponad godzinę czekalismy na następny. Potem szybki powrót do Świebodzic przez Jaworzynę i Nowy Jawornik, drogą węglową.
Chłopaki zmęczone, wyjazd się przedłużył, żony złe ale wycieczka kozak. Dumny jestem, że wjechali. Ale na przyszłość muszę lepiej się przyłożyć do planowania wyjazdu.
Już w najbliższej przyszłości przygotowania do ataku na 250km i zwiedzenie Zgorzelca
Zjazd do Złotego Lasu, szybki, dynamiczny, Marcin prosi by spróbować z niego zamiast asfaltem pojechać niebieskim szlakiem bo zawsze chciał go przejechać. Niestety dla niego, zamiast spokojnego dojazdu do tamy przy Jeziorze Bystrzyckim, mamy non stop pod górkę, nadrabiamy kilometrów, ścieżka fantastyczna ale daje w kość Marcinowi. Niestety wyjechaliśmy w Zagórzu Śląskim a most na Michałkową jest remontowany więc brzegiem jeziora dodaliśmy kolejne kilometry, jak się potem okazało niepotrzebnie bo koło mostu można spokojnie przejść piechotą. Czas na najcięższy podjazd dnia - Michałkową - niestety nie wiem jakim cudem pomyliłem drogę i nie zmierzyliśmy się z tym podjazdem, jedynym zawiedzionym byłem ja :) ale co się odwlecze to nie uciecze. Za Glinnem podjazd wymagający i długi. Potem wjazd w szutrowe szlaki i dalej podjazdy, wjeżdżamy dosłownie w chmury. Dojeżdżamy do Przełęczy Walimskiej, ostateczna decyzja jedziemy dalej, jest już bardzo chłodno. Tu niestety zaczyna się walka ze szlakami, gdzieś się pomyliliśmy i szczyt zaatakowaliśmy od złej strony, gdzie na podjeździe było pełno kamieni. Wkurzyłem się bo chłopaki nie mogli podjechać, ja walczyłem ale w kilku miejscach musiałem zejść z roweru. Na szczycie kompletne mleko. Nic nie widać a co gorsza nikt nie pali ogniska. Na szczęście wraz z kolejnymi piechurami przyszedł były harcerz ... ale na nic by się jego umiejętności nie przydały gdyby nie kostki rozpałki. Dzięki nim szybko coś zaczęło się dziać. Po szybkim posiłku zadecydowaliśmy, że w związku z przelotnymi opadami zjedziemy do Dzierżoniowa i wrócimy do Jaworzyny pociągiem. Niestety znów pomyliliśmy szlaki, pierw pieszym jechaliśmy, po kamieniach i odbiliśmy na jakiś rowerowy, zamiast na Przełęczy Jugowskiej wyjechaliśmy niedaleko Przełęczy Sokolej. I tu już mój wielbłąd, zamiast podjechać dwieście metrów do Sokolej i zjechać w dół mimo deszczu, to postanowiłem, by jechać na pociąg do ddz. Nigdy nie podjeżdzałem Przełeczy Jugowskiej z tej strony, myślałem, że jest krótka, zawsze tędy zjeżdżałem. Chłopaki już zmęczeni, ja doginam wkurzony samotnie na szczyt. Nic to nie dało, straty poniesione na przełęczy odbiły się na naszym powrotnym pociągu, który odjechał, ponad godzinę czekalismy na następny. Potem szybki powrót do Świebodzic przez Jaworzynę i Nowy Jawornik, drogą węglową.
Chłopaki zmęczone, wyjazd się przedłużył, żony złe ale wycieczka kozak. Dumny jestem, że wjechali. Ale na przyszłość muszę lepiej się przyłożyć do planowania wyjazdu.
Już w najbliższej przyszłości przygotowania do ataku na 250km i zwiedzenie Zgorzelca




https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1355555263
https://www.strava.com/activities/2532333040
Kategoria Dłuższe trasy, KSP
WYZWANIE ROKU CZYLI TRZY PRZEŁĘCZE
-
DST
140.00km
-
Czas
09:26
-
VAVG
14.84km/h
-
Kalorie 7894kcal
-
Podjazdy
3000m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 czerwca 2019 | dodano: 30.06.2019
Kolejne marzenie zrealizowane - Przełęcz Modre Sedlo, mityczne, niejednokrotnie podpatrywałem posty Piotera50 z tym podjazdem. Nie było inaczej i w tym przypadku gdy planowałem swój wyjazd. Wyjazd samotny choć było poinformowanych osób, może i lepiej bo...niespodziewanie o 5:47 w pociągu do Szklarskiej zabrakło miejsca dla mnie, jednego gościa z rowerem a co dopiero dla kilku. Uprosiłem wraz innym pasażerem wsiadającym w Świebodzicach o to by konduktor mnie wpuścił do pociągu. Dosłownie upchany. Z założenia miałem dosypiać w pociągu i zjeść, wyszło dwugodzinne stanie. Wysiadka w Szklarskiej Porębie Górnej. Plan zakładał Jelenią Górę ale w związku z tym, że wyzwaniu nikt nie uczestniczył na szosowym rowerze to postanowiłem urozmaicić wyjazd o szutrowe odcinki. I tak właśnie znalazłem europejski szlak rowerowy a na nim piękne odcinki OLBRZYMA, którego postanowiłem objechać. Cóż, nic dodać nic ująć, ktoś się przy tym napracował a ja dosłownie liznąłem te szlaki ale mi się podobało bardzo, jeśli tego nie lubisz to nie lubisz kolarstwa.



Niestety przez ten odcinek zamiast wjechać do Przesieki wjechałem w nieoznakowaną ścieżkę i nic z tego dobrego nie wynikło, dopóki się jechało było okej ale potem zostało już tylko prowadzenie roweru. Co najgorsze wyjechałem gdzieś w okolicach 1/3 podjazdu pod Przełęcz Karkonoską, postanowiłem że zjadę do schroniska na końcu Przesieki i zacznę podjazd od początku. Podjazd długi i męczący, jechałem wolną mając w głowię dalsze podjazdy. Cały odcinek do Odrodzenia bez przystanku. Szybki obiad w schronisku i dalsza podróż. Miły zjazd przerwał nieoczekiwany skręt do Strazne. Zaczął się podjazd i to mocny, właściwie już do samego szczytu. Raz pomyliłem drogę bo pepiki coś pokręcili z oznakowaniem i nagle po długim podjeździe skończył się asfalt. Podjazd podobny jak pod Karkonoską ale nogi już nie te, woda w bukłaku się skończyła i musiałem liczyć na pepików w schronisku. Za schroniska wyłoniła się Śnieżka a obok asfalt i droga, która nie wiadomo gdzie prowadzi bo nie widać jej końca, widać tylko małe postacie poruszające się po niej. Już wiedziałem, że to będzie mój podjazd. Powolutku kręciłem dostając kilka razy oklaski od ludzi idących tym szlakiem. Nagle wyłonił się przepiękny widok na Śnieżkę i Lucni Bouda, do której już jednak nie jadę bo szkoda czasu.








Zjazd do Pecu - będę źle wspominać, na szlaku dużo ludzi a nachylenie ogromne, hamulce dosłownie się paliły, czuć było zapach metalu. Nie zatrzymuję się i jadę dalej. Podjazd pod Okraj już był mega wolny, z przystaniem w połowie drogi. Kolejny raz kończy się woda w najważniejszym momencie. Szczyt zdobywam, przejeżdżam i marze już o CPNie w Kamiennej Górze. Tam robię dłuższą przerwę, wypijam cole oraz uzupełniam jedzeniowe braki. Przybywa energia. Miałem początkowo jechać do Sędzisławia ale jak już byłem w Jaczkowie to zorientowałem się, że mam 20min czekania na pociąg a on sam jedzie do Świebodzic ok. 60min. Decyzja szybko podjęta, jadę dalej rowerem, wiedziałem, że będe w domu szybciej niż pociągiem a i dodam kilka kilometrów. Niestety w Chwaliszowie pada komórka i ostatnich km i podjazdu pod Cieszów nie zlicza. Ale ogółem wyszło 3000m przewyższeń.
W tym roku na pewno jeszcze Pradziad zostanie zdobyty.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1346679381



Niestety przez ten odcinek zamiast wjechać do Przesieki wjechałem w nieoznakowaną ścieżkę i nic z tego dobrego nie wynikło, dopóki się jechało było okej ale potem zostało już tylko prowadzenie roweru. Co najgorsze wyjechałem gdzieś w okolicach 1/3 podjazdu pod Przełęcz Karkonoską, postanowiłem że zjadę do schroniska na końcu Przesieki i zacznę podjazd od początku. Podjazd długi i męczący, jechałem wolną mając w głowię dalsze podjazdy. Cały odcinek do Odrodzenia bez przystanku. Szybki obiad w schronisku i dalsza podróż. Miły zjazd przerwał nieoczekiwany skręt do Strazne. Zaczął się podjazd i to mocny, właściwie już do samego szczytu. Raz pomyliłem drogę bo pepiki coś pokręcili z oznakowaniem i nagle po długim podjeździe skończył się asfalt. Podjazd podobny jak pod Karkonoską ale nogi już nie te, woda w bukłaku się skończyła i musiałem liczyć na pepików w schronisku. Za schroniska wyłoniła się Śnieżka a obok asfalt i droga, która nie wiadomo gdzie prowadzi bo nie widać jej końca, widać tylko małe postacie poruszające się po niej. Już wiedziałem, że to będzie mój podjazd. Powolutku kręciłem dostając kilka razy oklaski od ludzi idących tym szlakiem. Nagle wyłonił się przepiękny widok na Śnieżkę i Lucni Bouda, do której już jednak nie jadę bo szkoda czasu.








Zjazd do Pecu - będę źle wspominać, na szlaku dużo ludzi a nachylenie ogromne, hamulce dosłownie się paliły, czuć było zapach metalu. Nie zatrzymuję się i jadę dalej. Podjazd pod Okraj już był mega wolny, z przystaniem w połowie drogi. Kolejny raz kończy się woda w najważniejszym momencie. Szczyt zdobywam, przejeżdżam i marze już o CPNie w Kamiennej Górze. Tam robię dłuższą przerwę, wypijam cole oraz uzupełniam jedzeniowe braki. Przybywa energia. Miałem początkowo jechać do Sędzisławia ale jak już byłem w Jaczkowie to zorientowałem się, że mam 20min czekania na pociąg a on sam jedzie do Świebodzic ok. 60min. Decyzja szybko podjęta, jadę dalej rowerem, wiedziałem, że będe w domu szybciej niż pociągiem a i dodam kilka kilometrów. Niestety w Chwaliszowie pada komórka i ostatnich km i podjazdu pod Cieszów nie zlicza. Ale ogółem wyszło 3000m przewyższeń.
W tym roku na pewno jeszcze Pradziad zostanie zdobyty.
Kategoria Dłuższe trasy, KSP
Poręb Bolków
-
DST
69.90km
-
Czas
03:04
-
VAVG
22.79km/h
-
Kalorie 1776kcal
-
Podjazdy
920m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 czerwca 2019 | dodano: 26.06.2019
Szybki i relaksujący trening z założenia przed wizytą u dentysty. Ale gdzie tam, na podjeździe pod Poręb Bolków już co raz to mniej asfaltu do tego zamiast z podjazdem zmagałem się z muchami końskimi, które mnie wielokrotnie pogryzły. Tylu przekleństw już dawno nie użyłem. Do tego znów wróciły kłopoty z korba. Ale ostatnie przetarcie przed sobotnim wyzwaniem w Karkonoszach uważam za zaliczone.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1345021714
Kategoria Dłuższe trasy
Na Chełmiec
-
DST
44.40km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:26
-
VAVG
18.25km/h
-
Kalorie 1252kcal
-
Podjazdy
763m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 czerwca 2019 | dodano: 26.06.2019
dawno mnie nie było na Chełmcu, więc szybka decyzja. Mało czasu na jazdę bo czekałem w domu na specjalistę do internetu, a potem popołudniu musiałem odebrać Staśka. Jak bym miał więcej czasu to dodałbym Trójgarb.
Wjazd na szczyt trudniejszym szlakiem, zjazd najłatwiejszym wokół góry.
Wjazd na szczyt trudniejszym szlakiem, zjazd najłatwiejszym wokół góry.
https://www.strava.com/activities/2476622538
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1343860837
Kategoria Dłuższe trasy, KSP
znów się zachciało
-
DST
101.06km
-
Czas
03:57
-
VAVG
25.58km/h
-
Kalorie 2122kcal
-
Podjazdy
779m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 czerwca 2019 | dodano: 28.06.2019
Stres w pracy wykluczył mnie skutecznie na tydzień z jazdy, ba nawet na kilka tygodni z normalnego życia. Skończyło się na wizycie u psychiatry i przypisanych tabletkach na uspokojenie, ponieważ miałem duże problemy ze snem. W ramach wyrzucenia swojej złości wybrałem się dookoła Jeziora Mietkowskiego i masywu Góry Ślęży. Właściwie jazda bez przerw, krótka chwila na wodopój w ukochanym sklepie w Wirach.

https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1339384226
https://www.strava.com/activities/2458308531
Kategoria Dłuższe trasy
Przełęcz Jugowska i Przełęcz Sokola
-
DST
100.85km
-
Czas
04:03
-
VAVG
24.90km/h
-
Kalorie 4278kcal
-
Podjazdy
1156m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 5 czerwca 2019 | dodano: 28.06.2019
Czas wrócić na ziemię, po udanym urlopie na Krecie i spontanicznym pępkowym u kolegi. Kilometry same nie wpadną, a miałem dziś czas więc rzuciłem się w góry. Dawno już się zapuszczałem się w sowie wiec zaatakowałem. Mała udręka z przełożeniami ale ogółem trening mocno siłowy, inny niż zazwyczaj. Bez rozglądania się, czysta jazda. Jedna większa przerwa przed wspinaczką bo mnie żona złapała na komórkę.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1331936819https://www.strava.com/activities/2426837364
Kategoria Dłuższe trasy
tour the mordor
-
DST
67.00km
-
Czas
02:53
-
VAVG
23.24km/h
-
Kalorie 2437kcal
-
Podjazdy
1058m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 września 2016 | dodano: 05.09.2016
...no to umówiłem się z Marianem, kierunek obrany, po drodze dodana Andrzejówka. Ogółem Marian idzie na prędkość, średnią. Ja nigdy tak nie jeździłem więc mam jeszcze problemy pod górę, moja jazda krajoznawcza tutaj nie pomaga.
Właściwie juz na pierwszym podjeździe pod Wałbrzych dużo straciłem, potem lepiej lub gorzej, już szło aż w Rybnicy Leśnej zaproponowałem Andrzejówkę. Ja pierdziele co zdechłem pod tą górą, dokładnie przy wjeździe na kopalnie, średnia spadła do 4km/h.
Myślałem jednak, że zjazd będzie poezją, skończyło się na krzyku i obawie o zdrowie. Asfalt mega złej jakości plus duża prędkość i kierownica w rowerze nagle zaczęła dziwnie się telepotać, widziałem już siebie na glebie, przejechałem na drugą stronę jezdni i jakoś się udało zatrzymać ale najadłem się dużo strachu. Na innych zjazdach rower reagował tak jak powinien, nic się nie działo, ale na wszelki wypadek poodkręcam kierownice.
Właściwie juz na pierwszym podjeździe pod Wałbrzych dużo straciłem, potem lepiej lub gorzej, już szło aż w Rybnicy Leśnej zaproponowałem Andrzejówkę. Ja pierdziele co zdechłem pod tą górą, dokładnie przy wjeździe na kopalnie, średnia spadła do 4km/h.
Myślałem jednak, że zjazd będzie poezją, skończyło się na krzyku i obawie o zdrowie. Asfalt mega złej jakości plus duża prędkość i kierownica w rowerze nagle zaczęła dziwnie się telepotać, widziałem już siebie na glebie, przejechałem na drugą stronę jezdni i jakoś się udało zatrzymać ale najadłem się dużo strachu. Na innych zjazdach rower reagował tak jak powinien, nic się nie działo, ale na wszelki wypadek poodkręcam kierownice.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/7...
Kategoria Dłuższe trasy
rewers tour de Mietków
-
DST
90.88km
-
Czas
03:15
-
VAVG
27.96km/h
-
Kalorie 3675kcal
-
Podjazdy
768m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 7 sierpnia 2016 | dodano: 08.08.2016
... dziś bez Zielllonego i Kudłatiiego wypoczywającego w Tatrach więc jechałem z duchem Szurkowskiego :) dosłownie ale po kolei.
Kiedyś zrobiłem z Zielonym taką podobną rundę ale w drugą stronę, więc przyszedł czas by pierwszy raz podjechać przełęcz od drugiej strony. Miała być mała runda ale super pogoda i dobrze podająca noga zmobilizowały mnie do dłuższej jazdy z jednym większym podjazdem. Światełka z neta dochodzą dopiero we wtorek więc musiałem się śpieszyć by na trasie nie ogarnął mnie zmrok. Poprzednie światła były słabej jakości :P teraz coś lekko z wyższej półki kupiłem ... a i także do przodu bo nie miałem. :D
Zdjęć z podróży nie będzie bo cały czas kręciłem. Już na samym starcie w Milikowicach byłem centymetry od uderzenia w przyczepę od ciągnika nagle skręcającego. Moment zagapienia i hamulce by nie pomogły. W Imbramowicach lekko sobie utrudniłem i pojechałem po bruku jak obok miałem asfalt. Cóż, jakieś zaćmienie lub pamięć z przejazdu mtb. Zbliża się mój podjazd, nie wiem czego się spodziewać. Już w Sobótce na podjeździe dostrzegam z daleka kolarza jadącego w tym samym kierunku, wiadomo próbuję dogonić. Zjazd, seria zakrętów i gość się oddalił, zdziwiłem się bo na podjeździe chyba go doganiałem. Jeszcze przed kościołem mijam gościa, patrzę mu w oczy mówię cześć i ledwo powstrzymałem się od śmiechu. Miał na oczach gogle jak do cięcia piłą, w ogóle był vintage, ubranie, styl, sprzęt. Podjazd ciągnie się w najlepsze, ja na słuchawkach utrzymuję swoje tempo słuchając nowego taco. Myślałem, że to będzie cięższy podjazd po tym jak kilkukrotnie tamtędy zjeżdżałem a tu po chwili pokazał się szczyt a na nim tuż za mną mój gość, który okazało się siedział mi na plecach, ba gość pokazał mi jak zjeżdżać. Ustawiał się na przeciwnym pasie jezdni i ścinał zakręty, lekko mnie odstawiał. Zostawiłem go dopiero za Gogołowem. Gość ala Szurkowski trzymał się długo i respekt dla niego. Dojechałem do domu przed 9 ale już był zmrok. Muszę koniecznie zamontować nowe lampki i przestać wkurzać innych kolarzy :D
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/7...
Kiedyś zrobiłem z Zielonym taką podobną rundę ale w drugą stronę, więc przyszedł czas by pierwszy raz podjechać przełęcz od drugiej strony. Miała być mała runda ale super pogoda i dobrze podająca noga zmobilizowały mnie do dłuższej jazdy z jednym większym podjazdem. Światełka z neta dochodzą dopiero we wtorek więc musiałem się śpieszyć by na trasie nie ogarnął mnie zmrok. Poprzednie światła były słabej jakości :P teraz coś lekko z wyższej półki kupiłem ... a i także do przodu bo nie miałem. :D
Zdjęć z podróży nie będzie bo cały czas kręciłem. Już na samym starcie w Milikowicach byłem centymetry od uderzenia w przyczepę od ciągnika nagle skręcającego. Moment zagapienia i hamulce by nie pomogły. W Imbramowicach lekko sobie utrudniłem i pojechałem po bruku jak obok miałem asfalt. Cóż, jakieś zaćmienie lub pamięć z przejazdu mtb. Zbliża się mój podjazd, nie wiem czego się spodziewać. Już w Sobótce na podjeździe dostrzegam z daleka kolarza jadącego w tym samym kierunku, wiadomo próbuję dogonić. Zjazd, seria zakrętów i gość się oddalił, zdziwiłem się bo na podjeździe chyba go doganiałem. Jeszcze przed kościołem mijam gościa, patrzę mu w oczy mówię cześć i ledwo powstrzymałem się od śmiechu. Miał na oczach gogle jak do cięcia piłą, w ogóle był vintage, ubranie, styl, sprzęt. Podjazd ciągnie się w najlepsze, ja na słuchawkach utrzymuję swoje tempo słuchając nowego taco. Myślałem, że to będzie cięższy podjazd po tym jak kilkukrotnie tamtędy zjeżdżałem a tu po chwili pokazał się szczyt a na nim tuż za mną mój gość, który okazało się siedział mi na plecach, ba gość pokazał mi jak zjeżdżać. Ustawiał się na przeciwnym pasie jezdni i ścinał zakręty, lekko mnie odstawiał. Zostawiłem go dopiero za Gogołowem. Gość ala Szurkowski trzymał się długo i respekt dla niego. Dojechałem do domu przed 9 ale już był zmrok. Muszę koniecznie zamontować nowe lampki i przestać wkurzać innych kolarzy :D
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/7...
Kategoria Dłuższe trasy
Borówkowa
-
DST
59.58km
-
Teren
25.00km
-
Czas
03:32
-
VAVG
16.86km/h
-
Kalorie 2849kcal
-
Podjazdy
190m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 lipca 2016 | dodano: 01.08.2016
w piątek po pracy ok. 23 dojazd do Błotnicy koło Paczkowa, gdzie rodzina wynajęła domek, w odludnym miejscu z licznymi atrakcjami. Jedną z nich był wyjazd na rower w Góry Złote.
W planach był Pradziad na szosie ale wyszło by za dużo kilometrów, ok 100 więc żona byłaby niezadowolona, W końcu to miał być rodzinny wyjazd. Padło na Borówkową zw. na fajną wieżę. Nigdy nie byłem w tych górach, chyba że liczymy kupno auta w Złotym Stoku. Trasa obczajona, nawet dwa rowery wpakowałem do auta. Więc razem ze szwagrem wyruszyliśmy. Na trasie znaleźliśmy 3 nepomuki. Raz się zgubiliśmy jeszcze na asfaltowym dojeździe ale dalej już bez potknięć, choć czasami szlaki nagle z drzew znikały. Sam dojazd łatwy, ostatnie pół kilometra typowo mtb, dużo techniki, pełno korzeni. Widok z wieży przepiękny, szybki zjazd do Javornika gdzie na innych blogach widziałem zamek, który chciałem zobaczyć. Szkoda, że było tak mało czasu by pojeździć dłużej.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/7...



W planach był Pradziad na szosie ale wyszło by za dużo kilometrów, ok 100 więc żona byłaby niezadowolona, W końcu to miał być rodzinny wyjazd. Padło na Borówkową zw. na fajną wieżę. Nigdy nie byłem w tych górach, chyba że liczymy kupno auta w Złotym Stoku. Trasa obczajona, nawet dwa rowery wpakowałem do auta. Więc razem ze szwagrem wyruszyliśmy. Na trasie znaleźliśmy 3 nepomuki. Raz się zgubiliśmy jeszcze na asfaltowym dojeździe ale dalej już bez potknięć, choć czasami szlaki nagle z drzew znikały. Sam dojazd łatwy, ostatnie pół kilometra typowo mtb, dużo techniki, pełno korzeni. Widok z wieży przepiękny, szybki zjazd do Javornika gdzie na innych blogach widziałem zamek, który chciałem zobaczyć. Szkoda, że było tak mało czasu by pojeździć dłużej.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/7...




Kategoria Dłuższe trasy
z Marianem po okolicy
-
DST
55.42km
-
Czas
01:55
-
VAVG
28.91km/h
-
Kalorie 2103kcal
-
Podjazdy
674m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 21 lipca 2016 | dodano: 23.07.2016
ciężko na podjazdach strasznie, w swoim tempie ale skurcze łapały. a Marian...daleko z przodu.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/7...
Kategoria Dłuższe trasy