Rozpoczęty trening 8 tygodniowy, zobaczymy co z tego będzie. Na razie jakoś było za łatwo, może zły FTP wpisałem. Minimalnie go podniosłem, zobaczymy pod koniec tygodnia  jak będzie rampa, czy FTP będzie lepsza czy gorsz :D

Spontaniczny już zimowy wyjazd na rower, zmiana na Gianta, minusowa temperatura i przebłyski słońca. Znów ubieranie się na cebulkę a jeszcze dwa weekendy temu było tak ciepło, w słoneczku się można było wygrzewać i posiedzieć. Dziś pierwsze odczucie tragiczne, szczególnie jeśli chodziło o odsłonięte części twarzy. Jak Mikołaj jechał w moim kierunku wypatrzył go Zielu, który to zadzwonił i zapytała czy idziemy lub poszliśmy na rower, ugadaliśmy się że dołączy do nas na kwadratach milikowickich. Zrobiliśmy dwa pełne objazdy gy dołączył do nas Zielony. Okazało się, że na kwadracie jest Kom nazwany SGR :) nawet nie wiedziałem, muszę szosą się wybrać i zobaczyć o ile mogę poprawić swój czas. Do Żarowa dojechaliśmy Drogą Węglową, która to w wielu miejscach jest mało przejezdna, trwają jakieś remonty, ścinki wycinki i takie tam. W Żarowie na stacji paliw przerwa na ciepłą kawkę i ciacho. Powrót do Jaworzyny Drogą Węglową a potem odbicie Pasiecznej i Lasu Grochotowskiego i  na koniec Ciernie. Nie było najgorzej ale lewa stopa mocno mi zmarzła mimo dwóch par skarpet, ochraniaczu i woreczkach foliowych. Może stopa się zapociła przy takim sprzęcie.

Tym razem Free Ride ale średnia jakoś znacząco nie wzrosła. Było ciężko, nogi zabolały, niby ponad 200m przewyższeń ale praktycznie za jednym razem. Jednak ważne, że pokręcone, może w przyszłości zobaczymy inny trenażer z kasetą, może te nazwijmy rolkowe przekłamują wyniki.  

Początki z MyWoosh. 
Żonka na dwudniowej wyciecze z PTTK Świebodzickie Łaziki w Krakowie i Auschwitz ja natomiast z dziećmi w domku, pogoda pod psem więc uziemieni w domu. Na szczęście w TV leci PLK więc odpalam kosza i zaczynam ustawiać nową apkę. Podłączony trenażer, niestety nie mogę połączyć miernika tętna. Jakiś trening zarzuciłem, jedziemy. Wyszło dość ciekawie, nogi bolały więc o to chodziło, same wyniki hmmmm, no ok. Nie wiem jak ludzie robią tu jakieś normalne jazdy, w sensie na treningu rzadko kiedy mam średnią pod 30km/h a może właśnie o to chodzi, by zgodnie z treningiem jechać w strefach wyznaczonych zgodnie z FTP, muszę zobaczyć jak mi pójdzie na wolnej jeździe. Póki co apka spoko, za darmo to uczciwa cena :) śmieszne jest to, że trasy są dostępne w wybrane dni, nie wiem o co autorowi chodzi ale ok można skorzystać z innych tras, jest wybór.

W ramach zbierania miejsc do Odznaki Punkty Widokowe Ziemi Wałbrzyskiej wybraliśmy się na ruiny Zamku Rogowie. Było magicznie, wśród chmur i mgły, zero widoków. Poszliśmy w czwórkę rodzinnie, nikt inny nie chciał. Dużo błotka, było momentami ślisko ale do podejścia. Szkoda że u góry nie było nic widać bo to fajne położony zamek, podobno najwyżej w Polsce ale może kiedy indziej nam się uda. Z uwagi na brak widoków nie poszliśmy na punkt widokowy na Gomólniku Małym, zostawimy to na inny raz, pamiątkowe zdjęcia na Skalnej Bramie a potem powrót do Rybnicy Małej.

Wyjazd weekendowy z Mikołajem, na płasko w stronę Jawora i Mściwojowa, szło nam za dobrze, okazało się że mamy lekki wiatr w plecy. W Jaworze mały problemy ze znalezieniem sklepowego płaza by napić się kawy. Było dość ciepło a ja po jeździe w Góry Sowie nie zrobiłem prania więc jechałem na długo, a szkoda, rękawki i nogawki byłyby idealne. Zajechaliśmy na moment do Kościoła Pokoju w Jaworze, w sumie wiem gdzie stoi ale nigdy tam wcześniej nie podjechałem więc pamiątkowa fota.

W Mściwojowie przerwa, nie wiem jakim cudem ale tam w ogóle nie wiało. Poleżałem na leżaczku w słońcu, o mało co nie zasnąłem, w sumie jechałem po 12 godzinnej nocce. Byłem zmęczony potem w domu podczas zabawy z dziećmi nie odcinało prąd, oko leciało. 

Udało się wyskoczyć w nasze Sowie Góry zanim opadły wszystkie liście. Podróż przez mój ulubiony Palczyk od Dziećmorowic. Potem podjazd pod Przełęcz Sokolą ale nie główną drogą przez dziury tylko zrobionym asfaltem równoległą drogą zaraz obok głównej. Brak aut i przejazd obok Włodarza, potem na główną i przejazd obok Sztolni Walimskich. Ostatnia trudność to podjazd na Przełęcz Jugowską jednakże od tej strony to żaden problem. Zjazd jak zwykle w moim wydaniu, mógł być szybszy i bardziej dynamiczny ale wiele zakrętów plus mokre fragmenty drogi skutecznie mnie odstraszały od szarżowania. Potem przejazd do Świebodzic z wiatrem w plecy, niestety za Pieszycami trafiłem na ciągnik z przyczepką, nie miałem jak go wyprzedzić, duże kilometry się za nim ciągnąłem.