Luty, 2015
Dystans całkowity: | 122.02 km (w terenie 24.50 km; 20.08%) |
Czas w ruchu: | 13:06 |
Średnia prędkość: | 9.31 km/h |
Suma podjazdów: | 2152 m |
Suma kalorii: | 6980 kcal |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 24.40 km i 2h 37m |
Więcej statystyk |
Między kamieniołami
-
DST
46.93km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:58
-
VAVG
23.86km/h
-
Kalorie 1646kcal
-
Podjazdy
287m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
niedzielna wyprawa w kierunku strzegomskim, myślałem że to będzie krótszy wypad, ale jednak złamałem swoje "przykazanie" i jeździłem w ten sam dzień na rowerze co grałem w basket. Pierwszy mecz w playoffach przegrany po dogrywce a moja forma daleka od oczekiwanej, skurcze mnie łapały mimo dodaniu dużej ilości witamin i magnezu do organizmu.
Ciężko kolarzówką jeździ się po kostce, pomiędzy kamieniołomami jest jej pełno, prawie jak na wielkich klasykach kolarskich. Bardzo zabawna sytuacja przy budce wartownika a dokładniej z ochroniarza psami ale wole zachować kulturę w pisaniu.
Po dojechaniu do Gross Rosen powrót do domu i regeneracja przed aqua zdrojem i meczem.
http://app.endomondo.com/workouts/475683213/677106...
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
Brzozowy singiel w Książańskim
-
DST
12.24km
-
Teren
7.50km
-
Czas
00:54
-
VAVG
13.60km/h
-
Kalorie 658kcal
-
Podjazdy
250m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
Walentynkowe Karkonosze
-
DST
35.00km
-
Teren
10.00km
-
Czas
09:00
-
VAVG
15:25km/h
-
Kalorie 4000kcal
-
Podjazdy
1500m
-
Aktywność Chodzenie
Więc od jakiegoś czasu planowaliśmy wspólną podróż do Karpacza w tym wejście na Słoneczniki, nigdy tam nie byłem a zawsze chciałem i na pewno jeszcze raz tam będę ale o tym później.
Pierwszy dzień po przyjeździe jest typowy odpoczynkowy, padło oczywiście na pewien basen w górnym Karpaczu, frajda jak zawsze, co tu dużo pisać relax pełną gębą. Tyle że mieszkaliśmy na samym zachodzie Karpacza więc ok. 12km w tą i z powrotem, dobrze poznaliśmy deptak :P Po wysiłku trzeba coś zjeść padło na ul. Olimpijską - knajpa U DUCHA GÓR, dobre jadło, dobre porcje i fajna stylowa knajpa, dziwni kelnerzy, szczególnie nasz. Od razu założył że nie dam napiwku czy co, chciał ewidentnie czytać mi w myślach, mianowicie przyniósł rachunek i zaczął wydawać do 100zł nie licząc się z tym, że mogę dać 200zł lub wyliczoną kwotę. Nie wiedziałem co zrobić, wkurzył mnie tym i postanowiłem, że dam mu 100zł i niech spada, brak napiwku, zabrałem resztę :D, Ania lekko zła na mnie ale jakoś kelner od początku był lekko mówiąc dziwny. Potem Zapora na Łomniczce i koncert regge przy muszli koncertowej. Była muza, tańce i konkursy. Oczywiście zgarnięto nas do pierwszego konkursu może przez kolory mojej czapki kto wie, ludzie jacyś nieśmiali, więc za poprawność pytań zgarnęliśmy voychery na zestawy deserowe do knajpy. wróciliśmy lekko zmęczeni do pensjonatu, nazwa pokoju Z WIDOKIEM NA ŚNIEŻKĘ w ogóle oderwana od rzeczywistości :) same drzewa, chyba, że tak urosły. Obsługa spoko, starsza pani z którą łatwo się było porozumieć, dogadaliśmy się jak nazajutrz zostawimy pokój i rzeczy nasze, zapewniła nas, że już ciepło w pokoju - hehe nom termometru nie miałem ale do żaru tropików brakowało sporo, w łazience w ogóle ciepła nie zaznaliśmy, a pokrętła brak. Za to ciepłe bardzo kołderki.

Typowo górski wypad w góry. Szybko się zebraliśmy, śniadanko, małe zakupy po drodze i ciśniemy pod Kościół WENG - jak to moja mała specjalnie mówi. Przy skałach pierwszy kesz, szukamy za drewnianym posągiem, na czuja, pod skałami pełno ułożonych kamieni, ale nic z tego. Dalej pod górkę, stromo, między drzewami i skałami, jak walnięci z Anią biegamy, ludzie patrzą. Wreszcie z daleka coś dostrzegamy, dziwny pień z dziwną nakrywką - bingo, jest nasz, zeskok z murka na chodnik i lecimy dalej. Omijamy kilka keszy - następny na polanie. Masa ludzi przy WENGU, na szlaku do SAMOTNI też jeszcze tłumy, niektórzy zjeżdżają na czym się da, niegłupi to byłby pomysł. Do polany spokojnie dochodzimy, kesz namierzony w ciemno razem z Anią, wychylamy się za tablicę informacyjną i jest tubka, szybki wpis i lecimy w prawo, na Pielgrzymy. Przed nimi na prawo pierwsza wystająca mniejsza grupa skał KOTKI, gdzie się chwilę zatrzymujemy by szukać kesza ale bez powodzenia. Lecimy dalej. Pod Pielgrzymy moja Ania lekko wysiada, przerwa na skałach w promieniach słońca, w porównaniu do wczorajszego dnia dziś są piękne widoki na całą panoramę gór. W tym miejscu też szukamy kesza, śniegu po kolana, ale ktoś szukał przed nami i ślady zaprowadziły nas idealnie pod kesza. Problemy z wyjęciem ale się w końcu udało, wymiana geokretów. Ania sygnalizuje, że ma obawy i wątpliwości przed dalszą podróżą, jakoś ją przekonałem. Po wyjściu z pasa drzew ukazała nam się wspaniała panorama gór, widziałem, Śnieżnik i Ślężę. Śnieżne Kotły całe w śniegu. Słoneczniki idealnie na prosto i idealnie słońce za nimi, wiać zaczyna potwornie, na szczęście jesteśmy bardzo dobrze ubrani. Na szczycie szukamy dwóch keszy. Oba poszukiwania nie udane dlatego wiosną tu powrócę. Przy jednym zakopałem się po pachwinę w śniegu, przy drugim byłem na miejscu wskazanym przez spojler ale kesza brak, dziwne bo dzień wcześniej byli tam znajomi i znaleźli. Wiatr utudnia poszukiwania, po drugie już lekko przemoczeni powoli musimy planować powrót bo wysypało nam się auto znajomych, którzy nas podwieźli dzień wcześniej. Już wcześniej miałem zaplanowane ewentualne powroty pkp i pks więc było ok, tylko, że rzeczy mieliśmy daleko w pensjonacie, po które musieliśmy pójść a potem z powrotem na główną na autobus. Zejście ze Słoneczników na Polane a potem zielonym na Biały Jar, to tu nas mijał na plastikowych sankach ojciec z córką, jadąc szybko po lodzie, ledwo co zahamował przed przeszkodą. W centrum poszliśmy zjeść domowy obiadek, na przeciwko posągu Liczyrzepy. Dobra jadło zwykły zestaw zupa i drugie danie za 20 zł popijając Primatora - (zupa pomidorowa była ekstra). Wracając Ania miała problemy z kolanem, spieszyło nam się więc pobiegłem po nasze rzeczy zostawiając Anie w wolnym marszu. Na przystanku powolny tłok, autobusy jadą do góry Karpacza a na Jelenią Górę nic. W naszej godzinie zamiast autobusu podjechał bus, załadowany strasznie, śpieszymy się na pociąg już więc podejmujemy ryzyko, okazało się, że jedzie przez Kowary. na cale szczęście z zapasem 20 minet meldujemy się na dworcu w Jeleniej.
To był wspaniały weekend, wszystko się udało, pierwszy poważny test nowej komórki wypadł dobrze, zdjęcia i filmiki dobrej jakości, wyszukiwałem nią kesze i zapisałem trasę jaką przeszliśmy przez cały dzień, choć razem wszystko zeżarło masakrycznie baterie.


http://app.endomondo.com/workouts/472475247/677106...
Kategoria Pieszo góry
łapać promienie do Komorowa
-
DST
18.85km
-
Czas
00:43
-
VAVG
26.30km/h
-
Kalorie 676kcal
-
Podjazdy
115m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
od pierwszych ujrzanych promieni słońca, wiedziałem że dziś bez wypadu po pracy na rower się nie obejdzie. Więc po pracy w piętnaście minut już ruszałem w drogę, odmawiając obiadu (hehe był kapuśniak - wieczorem na sali mój brzuch po obiedzie miał ciężkie chwile).
Przy okazji miałem dziś okazję na test nowych okularów - prezent urodzinowy. Jak jestem przeciwnikiem okularów tak te pasują idealnie, słońce świeciło prosto w paszcze a i tak widziałem wszystko, do tego są stylowe. Szybko Cierniami przeskoczyłem do Komorowa nad zalew, powoli zachodziło słońce, było cudownie, piękny widok, brakowało mi jazdy. Nawet dziś nie odczuwałem takiego zmęczenia jak po ostatniej jeździe. Ostatnia choroba i antybiotyki mocno odbiły się na mojej kondycji, do tego jedna impreza - i magnezu brak w organizmie.
Przez chwile zagościła myśl by wrócić przez Pogorzałę i Mordor ale brak czasu i słabe jeszcze depnięcie na pedał spowodowały, że wróciłem do domku drugą stroną Cierni.
http://app.endomondo.com/workouts/471401232/677106...
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
książański
-
DST
9.00km
-
Teren
5.00km
-
Czas
00:31
-
VAVG
17.42km/h
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki