Pętla Modliszów
-
DST
33.58km
-
Czas
01:20
-
VAVG
25.18km/h
-
Kalorie 774kcal
-
Podjazdy
374m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 22 lipca 2019 | dodano: 23.07.2019
Dziś popołudniówka więc z rana Staś do żłobka i szybkie kręcenie bo mam kilka spraw do załatwienia na mieście. Może i lepiej bo ok. 11 tak zaczyna wiać, że robi się nieprzyjemnie. Nigdy nie zjeżdzałem z Modliszowa więc dziś sobię ten zjazd podarowałem.
https://www.strava.com/activities/2554724166
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1360799714
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
Rodzinnie z żona i Stasiem do Cieszowa przez Cisy
-
DST
12.29km
-
Teren
5.00km
-
Czas
00:53
-
VAVG
13.91km/h
-
Kalorie 297kcal
-
Podjazdy
153m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 lipca 2019 | dodano: 23.07.2019
Po Chełmcu czas na rodzinną wyprawę, wszystko było ok ale jakoś dziwnie ja ze Stasiem jadąc tak się zapociłem, żona trzy podjazdy i nic, na mecie okazało się gdzieś wcześniej rower upadł, rozpiął się hamulec i zacisnął na obręczy. Było ciężko :D
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1359612373https://www.strava.com/activities/2549842867
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
CHEŁMIEC Z RANA
-
DST
44.29km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
17.48km/h
-
Kalorie 1147kcal
-
Podjazdy
720m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 lipca 2019 | dodano: 23.07.2019
Szybko z rana gdzieś ok. 6 wypad w góry, znów z Mikołajem. Dobra jazda, podjazd głównym szlakiem tak samo jak zjazd, tyle, że potem zjazd do Dworzyska, bardzo przyjemny. Na szczycie uświadamiamy młodego chłopaka, że nie ma co czekać na otwarcie wieży, byłem na Chełmcu ok. 20 razy, z buta i rowerem. Tylko raz wieża była otwarta, zmartwił nas mówiąc, że czeka około godziny bo chce zdobyć pieczątkę, a jego rodzinna już schodzi w dół :/ swoją drogą czemu nie ma informacji, że wieża jest nieczynna a pieczęć nie wisi na sznurku przy nowej drewnianej chatce?
https://www.strava.com/activities/2549834827https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1359472333
Kategoria KSP
Spokojnie po wczorajszym seansie Annabelle zakrapianej rudą
-
DST
46.92km
-
Czas
01:41
-
VAVG
27.87km/h
-
Kalorie 912kcal
-
Podjazdy
201m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 18 lipca 2019 | dodano: 23.07.2019
Film można pominąć, najgorsza część w całej serii. Najstraszniejszy moment w sensie to taki, że gdy wracałem z toalety, tak się zagapiłem na ekran gdzie była akcja, że zapomniałem otworzyć siedziska ponownie i wylądowałem na podłodze :D
Sama jazda spokojna po w miarę płaskim terenie. Piękna pogoda ale dłużej kręcić mi się tego dnia nie chciało
Sama jazda spokojna po w miarę płaskim terenie. Piękna pogoda ale dłużej kręcić mi się tego dnia nie chciało
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1358385678
https://www.strava.com/activities/2542430018
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
KRÓTKA RUNDA PO SERII NOCEK
-
DST
29.60km
-
Czas
01:08
-
VAVG
26.12km/h
-
Kalorie 675kcal
-
Podjazdy
260m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 lipca 2019 | dodano: 23.07.2019
Brak mocy na trasie, szybki wypadł, spokojna pętla, pomiędzy Chwaliszowem a Dobromierzem napotkałem na małe pożary traw więc wykręciłem odpowiednie numery do odpowiednich służb.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1357778856
https://www.strava.com/activities/2542436705
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
Rowerowa Sowa w Świebodzickim składzie
-
DST
84.88km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:47
-
VAVG
12.51km/h
-
Kalorie 5875kcal
-
Podjazdy
1500m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 lipca 2019 | dodano: 16.07.2019
Zaplanowana wycieczka w Świebodzickim składzie, tylko nieliczni odważyli się zdobyć szczyt, choć patrząc na prognozy sam miałem wątpliwości. Szczerze to myślałem, że nikt rano się nie stawi na start i sam pojadę gdzie będę chciał. Późno wstałem, bez przekonania, wieczorem nic nie przyszykowałem. Czysty spontan, bez śniadania. Nie zapakowałem kiełby nawet. Pod moim domem zjawiło się dwoję śmiałków, Tomasz i Marcin. Wyruszyliśmy przed szóstą rano. Umówione miejsce spotkań pod stadionem przejeżdżamy, musimy się wrócić poczekać na to czy ktoś ewentualnie dołączy. Nic takiego nie miało miejsca więc wyruszyliśmy w trójeczkę. Przez całą drogę nawet nie widzieliśmy szczytu góry. Szybko prostą linią przez Daisy na Pogorzałe i Modliszów. Na pierwszym podjeździe Tomasz łapię kapcia z przodu, na szczęście w plecaku mam dętkę, szybka wymiana i jedziem dalej. Tomasz twierdził, że zawsze bierze ze sobą zestaw na wymianę ale dziś był ten wyjątek. :D
Zjazd do Złotego Lasu, szybki, dynamiczny, Marcin prosi by spróbować z niego zamiast asfaltem pojechać niebieskim szlakiem bo zawsze chciał go przejechać. Niestety dla niego, zamiast spokojnego dojazdu do tamy przy Jeziorze Bystrzyckim, mamy non stop pod górkę, nadrabiamy kilometrów, ścieżka fantastyczna ale daje w kość Marcinowi. Niestety wyjechaliśmy w Zagórzu Śląskim a most na Michałkową jest remontowany więc brzegiem jeziora dodaliśmy kolejne kilometry, jak się potem okazało niepotrzebnie bo koło mostu można spokojnie przejść piechotą. Czas na najcięższy podjazd dnia - Michałkową - niestety nie wiem jakim cudem pomyliłem drogę i nie zmierzyliśmy się z tym podjazdem, jedynym zawiedzionym byłem ja :) ale co się odwlecze to nie uciecze. Za Glinnem podjazd wymagający i długi. Potem wjazd w szutrowe szlaki i dalej podjazdy, wjeżdżamy dosłownie w chmury. Dojeżdżamy do Przełęczy Walimskiej, ostateczna decyzja jedziemy dalej, jest już bardzo chłodno. Tu niestety zaczyna się walka ze szlakami, gdzieś się pomyliliśmy i szczyt zaatakowaliśmy od złej strony, gdzie na podjeździe było pełno kamieni. Wkurzyłem się bo chłopaki nie mogli podjechać, ja walczyłem ale w kilku miejscach musiałem zejść z roweru. Na szczycie kompletne mleko. Nic nie widać a co gorsza nikt nie pali ogniska. Na szczęście wraz z kolejnymi piechurami przyszedł były harcerz ... ale na nic by się jego umiejętności nie przydały gdyby nie kostki rozpałki. Dzięki nim szybko coś zaczęło się dziać. Po szybkim posiłku zadecydowaliśmy, że w związku z przelotnymi opadami zjedziemy do Dzierżoniowa i wrócimy do Jaworzyny pociągiem. Niestety znów pomyliliśmy szlaki, pierw pieszym jechaliśmy, po kamieniach i odbiliśmy na jakiś rowerowy, zamiast na Przełęczy Jugowskiej wyjechaliśmy niedaleko Przełęczy Sokolej. I tu już mój wielbłąd, zamiast podjechać dwieście metrów do Sokolej i zjechać w dół mimo deszczu, to postanowiłem, by jechać na pociąg do ddz. Nigdy nie podjeżdzałem Przełeczy Jugowskiej z tej strony, myślałem, że jest krótka, zawsze tędy zjeżdżałem. Chłopaki już zmęczeni, ja doginam wkurzony samotnie na szczyt. Nic to nie dało, straty poniesione na przełęczy odbiły się na naszym powrotnym pociągu, który odjechał, ponad godzinę czekalismy na następny. Potem szybki powrót do Świebodzic przez Jaworzynę i Nowy Jawornik, drogą węglową.
Chłopaki zmęczone, wyjazd się przedłużył, żony złe ale wycieczka kozak. Dumny jestem, że wjechali. Ale na przyszłość muszę lepiej się przyłożyć do planowania wyjazdu.
Już w najbliższej przyszłości przygotowania do ataku na 250km i zwiedzenie Zgorzelca
Zjazd do Złotego Lasu, szybki, dynamiczny, Marcin prosi by spróbować z niego zamiast asfaltem pojechać niebieskim szlakiem bo zawsze chciał go przejechać. Niestety dla niego, zamiast spokojnego dojazdu do tamy przy Jeziorze Bystrzyckim, mamy non stop pod górkę, nadrabiamy kilometrów, ścieżka fantastyczna ale daje w kość Marcinowi. Niestety wyjechaliśmy w Zagórzu Śląskim a most na Michałkową jest remontowany więc brzegiem jeziora dodaliśmy kolejne kilometry, jak się potem okazało niepotrzebnie bo koło mostu można spokojnie przejść piechotą. Czas na najcięższy podjazd dnia - Michałkową - niestety nie wiem jakim cudem pomyliłem drogę i nie zmierzyliśmy się z tym podjazdem, jedynym zawiedzionym byłem ja :) ale co się odwlecze to nie uciecze. Za Glinnem podjazd wymagający i długi. Potem wjazd w szutrowe szlaki i dalej podjazdy, wjeżdżamy dosłownie w chmury. Dojeżdżamy do Przełęczy Walimskiej, ostateczna decyzja jedziemy dalej, jest już bardzo chłodno. Tu niestety zaczyna się walka ze szlakami, gdzieś się pomyliliśmy i szczyt zaatakowaliśmy od złej strony, gdzie na podjeździe było pełno kamieni. Wkurzyłem się bo chłopaki nie mogli podjechać, ja walczyłem ale w kilku miejscach musiałem zejść z roweru. Na szczycie kompletne mleko. Nic nie widać a co gorsza nikt nie pali ogniska. Na szczęście wraz z kolejnymi piechurami przyszedł były harcerz ... ale na nic by się jego umiejętności nie przydały gdyby nie kostki rozpałki. Dzięki nim szybko coś zaczęło się dziać. Po szybkim posiłku zadecydowaliśmy, że w związku z przelotnymi opadami zjedziemy do Dzierżoniowa i wrócimy do Jaworzyny pociągiem. Niestety znów pomyliliśmy szlaki, pierw pieszym jechaliśmy, po kamieniach i odbiliśmy na jakiś rowerowy, zamiast na Przełęczy Jugowskiej wyjechaliśmy niedaleko Przełęczy Sokolej. I tu już mój wielbłąd, zamiast podjechać dwieście metrów do Sokolej i zjechać w dół mimo deszczu, to postanowiłem, by jechać na pociąg do ddz. Nigdy nie podjeżdzałem Przełeczy Jugowskiej z tej strony, myślałem, że jest krótka, zawsze tędy zjeżdżałem. Chłopaki już zmęczeni, ja doginam wkurzony samotnie na szczyt. Nic to nie dało, straty poniesione na przełęczy odbiły się na naszym powrotnym pociągu, który odjechał, ponad godzinę czekalismy na następny. Potem szybki powrót do Świebodzic przez Jaworzynę i Nowy Jawornik, drogą węglową.
Chłopaki zmęczone, wyjazd się przedłużył, żony złe ale wycieczka kozak. Dumny jestem, że wjechali. Ale na przyszłość muszę lepiej się przyłożyć do planowania wyjazdu.
Już w najbliższej przyszłości przygotowania do ataku na 250km i zwiedzenie Zgorzelca




https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1355555263
https://www.strava.com/activities/2532333040
Kategoria Dłuższe trasy, KSP
Deszczowy Chełmiec
-
DST
49.63km
-
Teren
20.00km
-
Czas
03:02
-
VAVG
16.36km/h
-
Kalorie 1369kcal
-
Podjazdy
984m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 10 lipca 2019 | dodano: 10.07.2019
Wypad na pobliskie tereny celem dokręcenia kilometrów w rywalizacji świebodzickiej i wyzwani CCC. W związku z wiejącym wiatrem wybrałem się na MTB. Tym razem chciałem zdobyć Chełmiec od drugiej strony, tj. Boguszowa-Gorc. Dojechałem do rozjazdu ale nie byłem pewny jak dalej jechać. Udało się wybrać dobrą drogę, bez szlaku, stary bieg torowiska dookoła Chełmca, nie pamietam czy już kiedyś wcześniej jechałem tą drogą. Bardzo widokowa. Chwila dojazdu asfaltowego do stadionu i walka z podjazdem. Chciałem z Chełmca zjechać zielonym pieszym ale jest tak zarośnięty, że nawet z buta ciężko komuś będzie się przedrzeć. Zjechałem głównym szlakiem nieco niżej do rozjazdu i wybrałem drogę wiodącą trasą bike maratonu, nota bene też zarośnięta i nieoczyszczona. Pokręciłem się w Gorcach i Lubominie. Następnie zjazd do Jabłowa, chciałem pod Bacówką zobaczyć płatny parking o którym opowiadał mi znajomy - zdzierstwo, tylko wybudowali wieże i już ktoś sobie biznes znalazł. A można wejść na Trójgarb z tylu stron i mieć na ten parking wyrąbane. Chciałem też zobaczyć niebieski rowerowy szlak na Trójgarb ale albo jestem ślepy albo oznaczenie tego szlaku jest tylko na mapach. Zdecydowałem, że wracam do domku, kończąc dziś swoją podróż.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1353328868https://www.strava.com/activities/2520449831


Kategoria KSP
Trójgarb a miały byc Izery...
-
DST
39.99km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:10
-
VAVG
18.46km/h
-
Kalorie 1881kcal
-
Podjazdy
689m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 lipca 2019 | dodano: 05.07.2019
...niestety od weekendu mój młody Staś z kaszlem i katarkiem siedzi razem ze mną w domku. Opieka nad nim jest priorytetem, choć propozycja Maćka była kusząca, ale całodniowy wyjazd i perspektywa zostawienia chorego Stasia u którejś z prababci nie wchodziła w grę. Tym bardziej, że prababcie mają już swoje problemy zdrowotne.
Dziś więc po Ani pracy, miałem ok 2h jazdy więc szybki trening przed GP Jodłownik w ramach pucharu Strefy MTB. Pisząc ten tekst właśnie zostałem poinformowany, że wyścig jest w sobotę a nie w niedziele, a to delikatnie zmienia plany.
Wracając do podjazdu, postanowiłem wjechać na szczyt nieco inaczej tj. od Starych Bogaczowic, serpentynami, na których podczas zjazdu miałem kiedyś poważny upadek. Niestety jak to się ma w związku z Trójgarbem, tą ścieżkę gdzieś przeoczyłem i podjechałem szlakami rowerowymi czarnym a potem - tradycyjnie niebieskim. Tempo mocne - jak na mnie. Nie odpuszczałem. Ostatnie ścianka i z prawej strony, 10m przede mną wyjeżdża dwójka rowerzystów. Waga trochę cięższa ode mnie, jakież moje zdziwienie było, gdy chłopaki na ścianie mi odjechali, ba nawet można było usłyszeć ich rozmowy między sobą gdy ja ledwo łapałem kolejny oddech. Na szczycie okazało się, że panowie jechali na elektrykach. Pobiegli od razu na wieże spoglądać na widoki. Ja nie miałem na to czasu więc jedno szybkie zdjęcie i od razu w dół. Szkoda bo zachód słońca już bliski. Na zjeździe niestety łapię mnie wkurw, hamulce piszczą strasznie, pokłosie ok. 18% zjazdów z Karkonoszy ale no kurde, dopiero co wymieniałem je. Jeszcze na dodatek gdzieś na zjeździe podcina mi tylne koło jak Fulsangowi na TdF ale udało się uratować i kontynuować jazdę do domu.
Dziś więc po Ani pracy, miałem ok 2h jazdy więc szybki trening przed GP Jodłownik w ramach pucharu Strefy MTB. Pisząc ten tekst właśnie zostałem poinformowany, że wyścig jest w sobotę a nie w niedziele, a to delikatnie zmienia plany.
Wracając do podjazdu, postanowiłem wjechać na szczyt nieco inaczej tj. od Starych Bogaczowic, serpentynami, na których podczas zjazdu miałem kiedyś poważny upadek. Niestety jak to się ma w związku z Trójgarbem, tą ścieżkę gdzieś przeoczyłem i podjechałem szlakami rowerowymi czarnym a potem - tradycyjnie niebieskim. Tempo mocne - jak na mnie. Nie odpuszczałem. Ostatnie ścianka i z prawej strony, 10m przede mną wyjeżdża dwójka rowerzystów. Waga trochę cięższa ode mnie, jakież moje zdziwienie było, gdy chłopaki na ścianie mi odjechali, ba nawet można było usłyszeć ich rozmowy między sobą gdy ja ledwo łapałem kolejny oddech. Na szczycie okazało się, że panowie jechali na elektrykach. Pobiegli od razu na wieże spoglądać na widoki. Ja nie miałem na to czasu więc jedno szybkie zdjęcie i od razu w dół. Szkoda bo zachód słońca już bliski. Na zjeździe niestety łapię mnie wkurw, hamulce piszczą strasznie, pokłosie ok. 18% zjazdów z Karkonoszy ale no kurde, dopiero co wymieniałem je. Jeszcze na dodatek gdzieś na zjeździe podcina mi tylne koło jak Fulsangowi na TdF ale udało się uratować i kontynuować jazdę do domu.

https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1349999231
https://www.strava.com/activities/2504834473
Kategoria Mało czasu, szybkie rundki
WYZWANIE ROKU CZYLI TRZY PRZEŁĘCZE
-
DST
140.00km
-
Czas
09:26
-
VAVG
14.84km/h
-
Kalorie 7894kcal
-
Podjazdy
3000m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 czerwca 2019 | dodano: 30.06.2019
Kolejne marzenie zrealizowane - Przełęcz Modre Sedlo, mityczne, niejednokrotnie podpatrywałem posty Piotera50 z tym podjazdem. Nie było inaczej i w tym przypadku gdy planowałem swój wyjazd. Wyjazd samotny choć było poinformowanych osób, może i lepiej bo...niespodziewanie o 5:47 w pociągu do Szklarskiej zabrakło miejsca dla mnie, jednego gościa z rowerem a co dopiero dla kilku. Uprosiłem wraz innym pasażerem wsiadającym w Świebodzicach o to by konduktor mnie wpuścił do pociągu. Dosłownie upchany. Z założenia miałem dosypiać w pociągu i zjeść, wyszło dwugodzinne stanie. Wysiadka w Szklarskiej Porębie Górnej. Plan zakładał Jelenią Górę ale w związku z tym, że wyzwaniu nikt nie uczestniczył na szosowym rowerze to postanowiłem urozmaicić wyjazd o szutrowe odcinki. I tak właśnie znalazłem europejski szlak rowerowy a na nim piękne odcinki OLBRZYMA, którego postanowiłem objechać. Cóż, nic dodać nic ująć, ktoś się przy tym napracował a ja dosłownie liznąłem te szlaki ale mi się podobało bardzo, jeśli tego nie lubisz to nie lubisz kolarstwa.



Niestety przez ten odcinek zamiast wjechać do Przesieki wjechałem w nieoznakowaną ścieżkę i nic z tego dobrego nie wynikło, dopóki się jechało było okej ale potem zostało już tylko prowadzenie roweru. Co najgorsze wyjechałem gdzieś w okolicach 1/3 podjazdu pod Przełęcz Karkonoską, postanowiłem że zjadę do schroniska na końcu Przesieki i zacznę podjazd od początku. Podjazd długi i męczący, jechałem wolną mając w głowię dalsze podjazdy. Cały odcinek do Odrodzenia bez przystanku. Szybki obiad w schronisku i dalsza podróż. Miły zjazd przerwał nieoczekiwany skręt do Strazne. Zaczął się podjazd i to mocny, właściwie już do samego szczytu. Raz pomyliłem drogę bo pepiki coś pokręcili z oznakowaniem i nagle po długim podjeździe skończył się asfalt. Podjazd podobny jak pod Karkonoską ale nogi już nie te, woda w bukłaku się skończyła i musiałem liczyć na pepików w schronisku. Za schroniska wyłoniła się Śnieżka a obok asfalt i droga, która nie wiadomo gdzie prowadzi bo nie widać jej końca, widać tylko małe postacie poruszające się po niej. Już wiedziałem, że to będzie mój podjazd. Powolutku kręciłem dostając kilka razy oklaski od ludzi idących tym szlakiem. Nagle wyłonił się przepiękny widok na Śnieżkę i Lucni Bouda, do której już jednak nie jadę bo szkoda czasu.








Zjazd do Pecu - będę źle wspominać, na szlaku dużo ludzi a nachylenie ogromne, hamulce dosłownie się paliły, czuć było zapach metalu. Nie zatrzymuję się i jadę dalej. Podjazd pod Okraj już był mega wolny, z przystaniem w połowie drogi. Kolejny raz kończy się woda w najważniejszym momencie. Szczyt zdobywam, przejeżdżam i marze już o CPNie w Kamiennej Górze. Tam robię dłuższą przerwę, wypijam cole oraz uzupełniam jedzeniowe braki. Przybywa energia. Miałem początkowo jechać do Sędzisławia ale jak już byłem w Jaczkowie to zorientowałem się, że mam 20min czekania na pociąg a on sam jedzie do Świebodzic ok. 60min. Decyzja szybko podjęta, jadę dalej rowerem, wiedziałem, że będe w domu szybciej niż pociągiem a i dodam kilka kilometrów. Niestety w Chwaliszowie pada komórka i ostatnich km i podjazdu pod Cieszów nie zlicza. Ale ogółem wyszło 3000m przewyższeń.
W tym roku na pewno jeszcze Pradziad zostanie zdobyty.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1346679381



Niestety przez ten odcinek zamiast wjechać do Przesieki wjechałem w nieoznakowaną ścieżkę i nic z tego dobrego nie wynikło, dopóki się jechało było okej ale potem zostało już tylko prowadzenie roweru. Co najgorsze wyjechałem gdzieś w okolicach 1/3 podjazdu pod Przełęcz Karkonoską, postanowiłem że zjadę do schroniska na końcu Przesieki i zacznę podjazd od początku. Podjazd długi i męczący, jechałem wolną mając w głowię dalsze podjazdy. Cały odcinek do Odrodzenia bez przystanku. Szybki obiad w schronisku i dalsza podróż. Miły zjazd przerwał nieoczekiwany skręt do Strazne. Zaczął się podjazd i to mocny, właściwie już do samego szczytu. Raz pomyliłem drogę bo pepiki coś pokręcili z oznakowaniem i nagle po długim podjeździe skończył się asfalt. Podjazd podobny jak pod Karkonoską ale nogi już nie te, woda w bukłaku się skończyła i musiałem liczyć na pepików w schronisku. Za schroniska wyłoniła się Śnieżka a obok asfalt i droga, która nie wiadomo gdzie prowadzi bo nie widać jej końca, widać tylko małe postacie poruszające się po niej. Już wiedziałem, że to będzie mój podjazd. Powolutku kręciłem dostając kilka razy oklaski od ludzi idących tym szlakiem. Nagle wyłonił się przepiękny widok na Śnieżkę i Lucni Bouda, do której już jednak nie jadę bo szkoda czasu.








Zjazd do Pecu - będę źle wspominać, na szlaku dużo ludzi a nachylenie ogromne, hamulce dosłownie się paliły, czuć było zapach metalu. Nie zatrzymuję się i jadę dalej. Podjazd pod Okraj już był mega wolny, z przystaniem w połowie drogi. Kolejny raz kończy się woda w najważniejszym momencie. Szczyt zdobywam, przejeżdżam i marze już o CPNie w Kamiennej Górze. Tam robię dłuższą przerwę, wypijam cole oraz uzupełniam jedzeniowe braki. Przybywa energia. Miałem początkowo jechać do Sędzisławia ale jak już byłem w Jaczkowie to zorientowałem się, że mam 20min czekania na pociąg a on sam jedzie do Świebodzic ok. 60min. Decyzja szybko podjęta, jadę dalej rowerem, wiedziałem, że będe w domu szybciej niż pociągiem a i dodam kilka kilometrów. Niestety w Chwaliszowie pada komórka i ostatnich km i podjazdu pod Cieszów nie zlicza. Ale ogółem wyszło 3000m przewyższeń.
W tym roku na pewno jeszcze Pradziad zostanie zdobyty.
Kategoria Dłuższe trasy, KSP
Poręb Bolków
-
DST
69.90km
-
Czas
03:04
-
VAVG
22.79km/h
-
Kalorie 1776kcal
-
Podjazdy
920m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 26 czerwca 2019 | dodano: 26.06.2019
Szybki i relaksujący trening z założenia przed wizytą u dentysty. Ale gdzie tam, na podjeździe pod Poręb Bolków już co raz to mniej asfaltu do tego zamiast z podjazdem zmagałem się z muchami końskimi, które mnie wielokrotnie pogryzły. Tylu przekleństw już dawno nie użyłem. Do tego znów wróciły kłopoty z korba. Ale ostatnie przetarcie przed sobotnim wyzwaniem w Karkonoszach uważam za zaliczone.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1345021714
Kategoria Dłuższe trasy