Jezioro Bystrzyckie + spotkanie z asfaltem
-
DST
56.09km
-
Czas
02:45
-
VAVG
20.40km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Kalorie 1822kcal
-
Podjazdy
596m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
ochotę na jazdę miałem od kilku dni. piękna pogoda zachęcała do tego ale zawsze coś wypadało, nie wchodząc w szczegóły późne chodzenie spać i inne obowiązki. Ale jest, poniedziałek dzień wolny, decyzja tylko czy szosa czy góral, hmmm dzień wcześniej wieczorem padał deszcz więc wybór padł na szosę. niestety dziś o wiele bardziej wiało niż w poprzednie dni ale się jakoś nie zniechęcałem, musiałem pokręcić. około pierwszej muszę być już w domu, bo uczestniczę w orszaku a wieczorkiem we Wrocławiu mecz we wronbie.
Zachciało mi się wybrać na tereny górzyste, wybór padł na Jezioro Bystrzyckie. Droga do Bystrzycy była przegięta, wiatr był w twarz i od boku, ciągły teren otwarty. Lepiej było już w samym Zagórzu, lekkie powietrze, promienie słońca nieśmiało przecinały pozostałe liście na drzewach. Na jeziorku zauważyłem brak jednostek pirackich, po paru km okazało się, że zacumowały na brzegu a koło mostu wylano dużą ilość betonu w ramach inwestycji hotelarskiej. Zachciało mi się wracać przez Dziećmorowice, więc w Zagórzu skręt w lewo i do góry, było ciężko dawno nie jeździłem a kolarka na dwóch przełożeniach, ale jakoś się wdrapałem. Odkryłem ciekawy szlak niebieski jesce w Zagórzu, górski, wjazd na jakąś górę o nazwie rozpoczynającą się na literę K. Czekał mnie mocny zjazd, który kończył się dopiero w Złotym Lesie. W sumie od tego momentu mógłbym zacząć osobny wpis, kiedy już chciałem obok zbiornika wodnego skręcać w lewo na Modliszów w mgnieniu oka mogłem pocałować asfalt, na szczęście za mną nic nie jechało. Na małym odcinku drogi wystąpił lód, akurat na kolarzówce jeszcze po lodzie nie jeździłem, a że prędkość po zjeździe była jeszcze duża to nie dałem rady zapanować nad sytuacją. Już nie tylko o swoim zdrowiu piszę ale o ewentualnych kosztach uderzenia roweru w inny pojazd. Sam się pozbierałem, lecą na bok tylko widziałem jak rower odbija się z jednej na drugą stronę i ląduje na poboczu a ja na środku skrzyżowania. Coś plastikowego odleciało. Byłem zmartwiony, nie dość, że rower lekko zwichrowany, to orszak się zbliżał a ja daleko od domu (tzn orszak sam mnie nie martwił ale dałem słowo szefowi,że będę). Przerzutka była wygięta, łańcuch spadł, kierownica z prawej strony wygięta, hamulec ocierał. Szybka naprawa i jadę. Pod górę a potem na strefę i zjazd do Świebodzic, nie dałem rady dojechać do domu, od razu wybrałem się na orszak do parku miejskiego, lekko brudny i przetarty z boku. Teraz jest mały strach jazdy, myślę, że na kolarzówce powinienem się o tej porze roku rzucać na płaskie tereny niż pchanie w góry gdzie panują dziwne warunki klimatyczne w poszczególnych miejscach.
http://www.endomondo.com/workouts/283298213/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
komentarze
Przykra kraksa, na szczęście wyszedłeś z tego w jednym kawałku.Szkoda jednak roweru.Mam nadzieję, że nic poważniejszego się mu nie stało.Pozdrawiam