Liznięte Wzgórza Trzebnickie
-
DST
87.13km
-
Czas
03:23
-
VAVG
25.75km/h
-
Kalorie 3112kcal
-
Podjazdy
523m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
start z Wrocławia, pogoda iście depresyjna, waham się co do decyzji jazdy, teoretycznie chciałem ogarnąć Milicz ale czas i psująca się pogoda mnie od tego planu odciągnęły. Padło na wycieczkę do Trzebnicy, coś przed wyjazdem poczytałem o okolicach, wiedziałem, że są tam wzgórza bo w tym roku prawie wystartowałem w Liczyrzepie z Zielonym (problemy z opłatą startu). Zanim wyjechałem z szalonego Wrocławia zaczęło kropić. Sam wyjazd trasą jaką ostatnio jechaliśmy do Milicza autem na wycieczkę na kajaki bez kajaków :) przy okazji spełniłem swoje marzenie małe, opierałem się na kilku skrzyżowaniach o Escalada - monstrum.
Nie chciałem jechać główną drogą do celu, choć jak zobaczyłem znak 17km pomyślałem co to jest, po co się gubić na nieznanych wioskach, ale jednak pędzące ciężarówki odwiodły mnie od tego zamiaru i w Psarach skręciłem w wioski. Już na początku zły kierunek i ... niespodzianka, wjechałem znów na wypizdów Wrocławia, nawrót i jadę już w dobrym kierunku. Wartę podkreślenia jest wspaniałe oznaczenie szlaków rowerowych na tej trasie, biegnie tu kilka regionalnych szlaków a także EuroVelo nr 9. Z nimi się ciężko zgubić. Niestety jednego mogę żałować, mało poczytałem o wzgórzu Prababka a akurat w tych rejonach to podobno jest dobry podjazd, przejeżdżałem obok, tabliczka kieruję mnie na lewo z głównej drogi, spoglądam a tam kostka wyłożona chyba z XIX wieku. zastanawiam się, jestem na kolarzówce, góralem rzuciłbym się bez wahania. Rozsądek zwyciężył ale z tego co już teraz wiem mogę żałować, dobry powód by tam jeszcze wrócić. Kilka innych wzgórz zaliczyłem, gubiąc się przy okazji w dojeździe do Trzebnicy, pojechałem jakoś dookoła i wjechałem do niej od wschodu a nie od południa jak planowałem. Postój 10 min i wyjazd, niestety też nieudany, przez znaki wbiłem się na obwodnicę i okrążyłem całe miasto razem z pędzącymi ciężarówkami. Zalałem przy okazji głośnik w komórce - tej niezniszczalnej, ze smartfonem wszystko oki. Nie dość, że brakuję kompana do jazdy to jesce ciągły brak słuchawek oryginalnych do samsunga nie pozwala choć przez chwilę wyłączyć myślenie czy rozmowę samego ze sobą. Powrót drogą główną, pada, zły humor odnośnie komórki, chce już być w domu. Szybko się uwinąłem, wiele km pochłonęłam drogami rowerowymi, tylko strach w jednym momencie gdy jakiś tirowiec postanowił użyć na mnie swojego klaksonu, brawie zszedłem na zawał. Szybko znów zameldowałem się na Żmigrodzkiej - potem już powrót centrum, Bałtycką gdzie mam treningi w kosza a potem JPII i tak koło SkyTowera na Gaj.
PS. Przyszły po miesiącu zamawiane słuchawki, a zalany głośnik w komie zaczął działać - wszystko git.
http://app.endomondo.com/workouts/425286671/677106...
Kategoria Dłuższe trasy