Czarnogóra - marszobieg po ostatni kesz
-
DST
16.90km
-
Czas
03:00
-
VAVG
10:39km/h
-
Kalorie 1342kcal
-
Podjazdy
662m
-
Aktywność Bieganie
Czwartek, 17 września 2015 | dodano: 25.09.2015
Jeden z ostatnich dni w Czarnogórze, musiałem iść w góry, niestety turystyka górska w tym kraju nie istnieje, więc cała podróż asfaltem byłą najważniejszą drogą przez góry, teraz otworzyli bezpieczniejszą drogę z płatnym tunelem. Wejście pod górę z Petrovac mogło zmęczyć ale nijak mają się te góry do tego co zastałem w Chorwacji. Piękne serpentyny i wschodzące nad górami słońce, morze spokoje i niekończące się.
Przed miejscem ukrycia kesza, na poboczu, zobaczyłem ciekawą scenkę. Mianowicie, jakiś gość z Podgoricy wracał z porannej kąpieli w morzu (wnioskuje po ubraniu), opel kadet ledwo co po górę się toczył, wyminął mnie, a po stu metrach staje na poboczu. Wychodzi z auta wyraźnie zdenerwowany, zniesmaczony. Otwiera bagażnik z którego wyskakuje piesek, na widok pana szczęśliwy ale nie na długo, pancio wyciąga kijaszka i bije nim pieska, który ucieka w stronę skarpy. Gość na początku się nie przejął bo był zajęty wyciąganiem z bagażnika psiej "dwójeczki". Po chwili się przejął i nawoływał swojego pupila, który powrócił w końcu.
Czyli był happy end.
Ja tymczasem już wertowałem krzaki by znaleźć to po co przybyłem. W drogę powrotną zbiegałem, do domu wpadłem mega spocony, lało się ze mnie jeszcze długo, nawet przy śniadaniu, ale zimny browarek pomógł w tej sytuacji.
Przed miejscem ukrycia kesza, na poboczu, zobaczyłem ciekawą scenkę. Mianowicie, jakiś gość z Podgoricy wracał z porannej kąpieli w morzu (wnioskuje po ubraniu), opel kadet ledwo co po górę się toczył, wyminął mnie, a po stu metrach staje na poboczu. Wychodzi z auta wyraźnie zdenerwowany, zniesmaczony. Otwiera bagażnik z którego wyskakuje piesek, na widok pana szczęśliwy ale nie na długo, pancio wyciąga kijaszka i bije nim pieska, który ucieka w stronę skarpy. Gość na początku się nie przejął bo był zajęty wyciąganiem z bagażnika psiej "dwójeczki". Po chwili się przejął i nawoływał swojego pupila, który powrócił w końcu.
Czyli był happy end.
Ja tymczasem już wertowałem krzaki by znaleźć to po co przybyłem. W drogę powrotną zbiegałem, do domu wpadłem mega spocony, lało się ze mnie jeszcze długo, nawet przy śniadaniu, ale zimny browarek pomógł w tej sytuacji.


https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/6...
Kategoria Pieszo góry, Czarnogóra 2015