szybki skalpel
-
DST
1.00km
-
Czas
01:00
-
VAVG
60:00km/h
-
Aktywność Chodzenie
Czwartek, 3 grudnia 2015 | dodano: 04.12.2015
Zauważyłem, że jak zawsze zaplanuję jakiś wyjazd, napalę się to coś mało z tego wychodzi, dobrze chociaż, że pojechałem nad morze w tym roku, to jedno się udało. Plany na sobotę dwa ale już puszczone w niepamięć, wszystko przez ... czyraka. Do dziś nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. Chyba od jakiegoś czasu pod pachą miałem niewielkiego guzka, zastanawiał mnie on ale nie na tyle by go badać. We wtorek nieświadomie, go nacisnąłem tak jak ciśnie się pryszcza. Na drugi dzień mój guzek się powiększa, wow niebezpiecznie, wracam z pracy, wtf jest tak wielki, że brakuje mi skóry, nie mogę ruszać ręką bo guzek się obciera, lekko boli, dyskomfort. Myślałem, że przez noc może zejdzie...nic tam, stał się twardy, poszedłem jeszcze do pracy, tam zarejestrowałem się do lekarza na wczesną porę. Na miejscu pani uświadomiła mi z czym mamy do czynienia i co z tym się robi...od ręki. Fuck a ja tak narzekam na NFZ a tu od ręki mnie pod skalpel biorą. Dostało mi się za:
1) nie znajomość numeru NIP pracodawcy (jakbym czytał im w głowię jak byłem w pracy, że przez pachę pójdę na l4),
2) nie ogoloną pachę - co za ludzie, ogoliła mi pani pachę z wielkim fochem,
U chirurga szybkie badanie, dotyk jego palców sprawił duży ból, ale najgorzej na stole "smakowało" znieczulenie. Lubie igły ale to był mocny zastrzyk, głęboki i bolący, po chwili już nic nie czułem i byłem krojony. Znieczulenie szybko złapało i zarazem szybko puściło. Nie było miło, miałem już duże problemy ale jakoś udało się położyć i przekimać ten ciężki moment. Nie polecam nikomu.
Może następnym razem już choroba ani zabieg nie przeszkodzą w jeździe. Ciężka rowerowa końcówka roku.
1) nie znajomość numeru NIP pracodawcy (jakbym czytał im w głowię jak byłem w pracy, że przez pachę pójdę na l4),
2) nie ogoloną pachę - co za ludzie, ogoliła mi pani pachę z wielkim fochem,
U chirurga szybkie badanie, dotyk jego palców sprawił duży ból, ale najgorzej na stole "smakowało" znieczulenie. Lubie igły ale to był mocny zastrzyk, głęboki i bolący, po chwili już nic nie czułem i byłem krojony. Znieczulenie szybko złapało i zarazem szybko puściło. Nie było miło, miałem już duże problemy ale jakoś udało się położyć i przekimać ten ciężki moment. Nie polecam nikomu.
Może następnym razem już choroba ani zabieg nie przeszkodzą w jeździe. Ciężka rowerowa końcówka roku.