WYZWANIE ROKU CZYLI TRZY PRZEŁĘCZE
-
DST
140.00km
-
Czas
09:26
-
VAVG
14.84km/h
-
Kalorie 7894kcal
-
Podjazdy
3000m
-
Sprzęt THE BLACK ONE
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 czerwca 2019 | dodano: 30.06.2019
Kolejne marzenie zrealizowane - Przełęcz Modre Sedlo, mityczne, niejednokrotnie podpatrywałem posty Piotera50 z tym podjazdem. Nie było inaczej i w tym przypadku gdy planowałem swój wyjazd. Wyjazd samotny choć było poinformowanych osób, może i lepiej bo...niespodziewanie o 5:47 w pociągu do Szklarskiej zabrakło miejsca dla mnie, jednego gościa z rowerem a co dopiero dla kilku. Uprosiłem wraz innym pasażerem wsiadającym w Świebodzicach o to by konduktor mnie wpuścił do pociągu. Dosłownie upchany. Z założenia miałem dosypiać w pociągu i zjeść, wyszło dwugodzinne stanie. Wysiadka w Szklarskiej Porębie Górnej. Plan zakładał Jelenią Górę ale w związku z tym, że wyzwaniu nikt nie uczestniczył na szosowym rowerze to postanowiłem urozmaicić wyjazd o szutrowe odcinki. I tak właśnie znalazłem europejski szlak rowerowy a na nim piękne odcinki OLBRZYMA, którego postanowiłem objechać. Cóż, nic dodać nic ująć, ktoś się przy tym napracował a ja dosłownie liznąłem te szlaki ale mi się podobało bardzo, jeśli tego nie lubisz to nie lubisz kolarstwa.



Niestety przez ten odcinek zamiast wjechać do Przesieki wjechałem w nieoznakowaną ścieżkę i nic z tego dobrego nie wynikło, dopóki się jechało było okej ale potem zostało już tylko prowadzenie roweru. Co najgorsze wyjechałem gdzieś w okolicach 1/3 podjazdu pod Przełęcz Karkonoską, postanowiłem że zjadę do schroniska na końcu Przesieki i zacznę podjazd od początku. Podjazd długi i męczący, jechałem wolną mając w głowię dalsze podjazdy. Cały odcinek do Odrodzenia bez przystanku. Szybki obiad w schronisku i dalsza podróż. Miły zjazd przerwał nieoczekiwany skręt do Strazne. Zaczął się podjazd i to mocny, właściwie już do samego szczytu. Raz pomyliłem drogę bo pepiki coś pokręcili z oznakowaniem i nagle po długim podjeździe skończył się asfalt. Podjazd podobny jak pod Karkonoską ale nogi już nie te, woda w bukłaku się skończyła i musiałem liczyć na pepików w schronisku. Za schroniska wyłoniła się Śnieżka a obok asfalt i droga, która nie wiadomo gdzie prowadzi bo nie widać jej końca, widać tylko małe postacie poruszające się po niej. Już wiedziałem, że to będzie mój podjazd. Powolutku kręciłem dostając kilka razy oklaski od ludzi idących tym szlakiem. Nagle wyłonił się przepiękny widok na Śnieżkę i Lucni Bouda, do której już jednak nie jadę bo szkoda czasu.








Zjazd do Pecu - będę źle wspominać, na szlaku dużo ludzi a nachylenie ogromne, hamulce dosłownie się paliły, czuć było zapach metalu. Nie zatrzymuję się i jadę dalej. Podjazd pod Okraj już był mega wolny, z przystaniem w połowie drogi. Kolejny raz kończy się woda w najważniejszym momencie. Szczyt zdobywam, przejeżdżam i marze już o CPNie w Kamiennej Górze. Tam robię dłuższą przerwę, wypijam cole oraz uzupełniam jedzeniowe braki. Przybywa energia. Miałem początkowo jechać do Sędzisławia ale jak już byłem w Jaczkowie to zorientowałem się, że mam 20min czekania na pociąg a on sam jedzie do Świebodzic ok. 60min. Decyzja szybko podjęta, jadę dalej rowerem, wiedziałem, że będe w domu szybciej niż pociągiem a i dodam kilka kilometrów. Niestety w Chwaliszowie pada komórka i ostatnich km i podjazdu pod Cieszów nie zlicza. Ale ogółem wyszło 3000m przewyższeń.
W tym roku na pewno jeszcze Pradziad zostanie zdobyty.
https://www.endomondo.com/users/6771062/workouts/1346679381



Niestety przez ten odcinek zamiast wjechać do Przesieki wjechałem w nieoznakowaną ścieżkę i nic z tego dobrego nie wynikło, dopóki się jechało było okej ale potem zostało już tylko prowadzenie roweru. Co najgorsze wyjechałem gdzieś w okolicach 1/3 podjazdu pod Przełęcz Karkonoską, postanowiłem że zjadę do schroniska na końcu Przesieki i zacznę podjazd od początku. Podjazd długi i męczący, jechałem wolną mając w głowię dalsze podjazdy. Cały odcinek do Odrodzenia bez przystanku. Szybki obiad w schronisku i dalsza podróż. Miły zjazd przerwał nieoczekiwany skręt do Strazne. Zaczął się podjazd i to mocny, właściwie już do samego szczytu. Raz pomyliłem drogę bo pepiki coś pokręcili z oznakowaniem i nagle po długim podjeździe skończył się asfalt. Podjazd podobny jak pod Karkonoską ale nogi już nie te, woda w bukłaku się skończyła i musiałem liczyć na pepików w schronisku. Za schroniska wyłoniła się Śnieżka a obok asfalt i droga, która nie wiadomo gdzie prowadzi bo nie widać jej końca, widać tylko małe postacie poruszające się po niej. Już wiedziałem, że to będzie mój podjazd. Powolutku kręciłem dostając kilka razy oklaski od ludzi idących tym szlakiem. Nagle wyłonił się przepiękny widok na Śnieżkę i Lucni Bouda, do której już jednak nie jadę bo szkoda czasu.








Zjazd do Pecu - będę źle wspominać, na szlaku dużo ludzi a nachylenie ogromne, hamulce dosłownie się paliły, czuć było zapach metalu. Nie zatrzymuję się i jadę dalej. Podjazd pod Okraj już był mega wolny, z przystaniem w połowie drogi. Kolejny raz kończy się woda w najważniejszym momencie. Szczyt zdobywam, przejeżdżam i marze już o CPNie w Kamiennej Górze. Tam robię dłuższą przerwę, wypijam cole oraz uzupełniam jedzeniowe braki. Przybywa energia. Miałem początkowo jechać do Sędzisławia ale jak już byłem w Jaczkowie to zorientowałem się, że mam 20min czekania na pociąg a on sam jedzie do Świebodzic ok. 60min. Decyzja szybko podjęta, jadę dalej rowerem, wiedziałem, że będe w domu szybciej niż pociągiem a i dodam kilka kilometrów. Niestety w Chwaliszowie pada komórka i ostatnich km i podjazdu pod Cieszów nie zlicza. Ale ogółem wyszło 3000m przewyższeń.
W tym roku na pewno jeszcze Pradziad zostanie zdobyty.
Kategoria Dłuższe trasy, KSP