Rudawy Janowickie nr 1
-
DST
94.00km
-
Czas
05:56
-
VAVG
15.84km/h
-
VMAX
58.70km/h
-
Kalorie 4496kcal
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
powrót w przeszłość.
kiedyś po Rudawach łaziłem z bratem i ojcem. Teraz już obu nie ma, a ja już nie chodzę po górach tylko jeżdżę swoim krosiwem. No cóż lata lecą, tym chętniej wróciłem w to miejsce. Kilka ujęć w pamięci z tej wycieczki pamiętałem, np stację w Janowicach Wielkich i szerszą drogę w drewnianą budą po lewej po drodze na Sokolika. Mogę śmiało stwierdzić, że mało zapamiętałem bo pewnie jak bym pamiętał, że na ścieżkach nie ma opisanych szlaków to pewnie bym się nie zgubił a tak...trochę pobłądziłem ale i tak dałem radę. Następnym razem mapa obowiązkowa.
Jechało mi się świetnie, wiatr nie psuł mi humoru. W nieznanych wiochach lekko się zgubiłem, (kto daje znak, że do miejscowość trzeba skręcić w lewo skręcasz a tam znów rozwidlenie a znaku już nie ma - ehhh jak zwykle musiałem wybrać nie właściwą drogę i tak wylądowałem w Świdniku). No nic co najwyżej parę kilometrów nadłożę. Potem miejscowi zaproponowali mi ciekawą alternatywną drogę do Janowic Wielkich więc skorzystałem, tylko co to była za miejscowość to nie mam bladego pojęcia, bo znaku na wjeździe nie uświadczyłem. Droga była świetna, lekko rozwalony asfalt, troszkę szutru i brak samochodów - idealnie. Potem już tylko zjazd do JW i zaczynam swoją wspinaczkę na Sokolnik. Wybrałem szlak żółty, mijałem ową wcześniej wspomnianą budę z bali, wiedziałem, że jestem na właściwej drodze. niestety potem doszedł szlak niebieski i w pewnym momencie oba szlaki się rozdzielały, wybrałem żółty, znów błąd. Sokolnik był w drugą stronę, jechałem dalej myśląc, że już nie długo zobaczę punkt widokowy. Jakież wielkie zaskoczenie przeżyłem gdy już wdrapując się z rowerem na ramieniu na szczycie ujrzałem krzyż i tabliczkę z napisem Wołek, w ogóle nie słyszałem o takim szczycie i nie wiedziałem gdzie jestem. Na szczycie była tabliczka ze szlakami więc coś tam sobie przemyślałem i postanowiłem wrócić tym samym szlakiem. Zjazd w dół po tych kamieniach po których nie mogłem podjechać dawał dużo satysfakcji. Szybko zjechałem ze szczytu. Postanowiłem, że będę jechał bez szlaku a według tabliczek informacyjnych o jakiś tam drzewach, nie pamiętam nazwy i nie chcę tu niczego przekręcić. Tabliczki doprowadziły mnie do ruin zamku, czyli mojego drugiego celu wyprawy. Oczywiście tak o sam nie wpadłem na to, że tabliczki mnie do niego doprowadzą, na owych tabliczkach był napis bodajże JW-Bolczów, stąd też wiedziałem, że jadę do ruin skoro przybywam z Janowic Wielkich. Same ruiny wspaniale zachowane, polecam każdemu. Poskakałem po murach z których szybko zlokalizowałem swój pierwszy cel, który ominąłem. Szybko też znalazłem kesza, który spoczywa w ruinach. Zjazd do JW zielonym szlakiem, fajny techniczny zjazd, dość szybki lecz w pewnym momencie trzeba zejść z rowerka bo pełno głazów, jeden po drugim. Powrót przez Marciszów - Gostków - Stare i Nowe Bogaczowice i podjazdy pod Cieszów na koniec. Fajna podróż, myślę, że jeszcze w tym roku zawitam w Rudawy bo mamy niedokończone sprawy.
ps znalazłem coś nt. ścieżki przyrodniczej
"ścieżka edukacyjno-przyrodnicza "Janowice-Bolczów"
Wyposażona jest w 35 tablic tematycznych, na których są opisane walory przyrodnicze, krajobrazowe Rudaw Janowickich. Oprócz tematyki przyrodniczej, zawierają tez opisy zamku Bolczów. Trasa ta ma długość 5 km i zaczyna się przy zabytkowym obiekcie, Wyłuszczarni Nasion w Janowicach Wielkich, następnie prowadzi przez dolinę Janówki do Przepięknych ruin Zamku Bolczów"
w sumie wyszło, że wyjechałem na wyższy szczyt niż zakładałem - Wołek 878m npm
mój cel Krzyżna Góra i Sokolik
znalezione gdy podczas jazdy rozglądałem się po okolicy :)
Kategoria Dłuższe trasy