Dokoła Wałbrzycha
-
DST
89.75km
-
Teren
2.00km
-
Czas
07:00
-
VAVG
12.82km/h
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan był prosty objechać Wałbrzych. Zaczynając od Cieszowa, Strugi, Szczawna Zdrój i docierając do Boguszowa Gorc, Podjazdy nieziemskie, ogółem wyszło ponad 1000m do góry. W Boguszowie złapał mnie deszcz, lekki ale jednak, Jest jeszcze niestety dużo śniegu na tych górzystych terenach. Boguszów szybko pokonany, zjazd do Unisławia jak zwykle piekielnie szybki, należało uważać bo na drodze pełno lecącej strumieniem wody, W Unisławiu zagapiłem się i prawie zjechałem do Sokołowska, w porę się zorientowałem, zawróciłem wpadając na drogę do Głuszycy, choć ciężko nazwać ją drogą. Niby znak, że jest nieutrzymywana w zimę ale patrząc na jej stan to i w lato nikt się nią nie opiekuje :p.
Wyjechałem w Rybnicy Leśnej, w prawo droga na Andrzejówkę ale to może w lato, teraz zjazd do Głuszycy jeszcze gorszą drogą niż tą do Rybnicy. Szkoda roweru, a amortyzator nie działał kompletnie. Zjazd szalony, pamiętam jak raz podjeżdżałem pod niego - katorga :). Z Głuszycy szybko obrałem kierunek na Jedlinę Zdrój, gdzie wdrapałem się pod Pałac Jedlinkę, w tym momencie zorientowałem się, że gps w komórce z nieznanych mi powodów odmówił posłuszeństwa - forfiter jeden. Kesza nie znalazłem a i szmatu drogi nie zapisał mi program, dlatego w dalszej części już nie korzystałem z niego tak dokładnie. Dojazd pod zamek Grodno i szok, tu zaczyna się oes rajdu świdnickiego, koniec jazdy. A wiedziałem, że coś w okolicy się dzieje ale nie wiedziałem na jakich drogach bo programu nie widziałem. Postanowiłem skorzystać, bo na rajdzie nigdy nie byłem, po dłuższej chwili załogi zaczęły startować a ja wraz z nimi lekko zjeżdżałem w okolice tamy, do momentu aż pani organizator mnie nie upomniała, wtedy udałem się na tory, nieczynne i zajechałem do wiaduktu gdzie z góry obserwowałem kolejne załogi. Jeden w sumie filmik zrobiłem, ludzie teraz nic tylko by zdj robili :P. Po chwili mogłem już jechać asfaltem bo oes się skończył a ludzie wyleźli na ulice jak mrówki. Szybko podjąłem decyzje, że pojadę drogą, którą jeszcze nie jechałem a więc do Bystrzycy Dolnej, a potem na Witoszów i Komorów. Przed Witoszowem niestety dorwała mnie nawałnica, nie miałem się nawet gdzie skryć, niby z górki a prawie nie jechałem, wiatr prosto w twarz a deszcz w lewe ramie. Zmęczyłem się strasznie, zjazd do Komorowa był straszny ledwo co jechałem. Za Komorowem wyszło słońce choć dalej padało. Na Cierniach pod sklepikiem cukrowo-węglowodanowy postój. Dał kopa na ostatnie kilometry. Wypad super, było wszystko, słońce deszcz, rajd, piękne widoki, muza w uszach czego chcieć więcej :)
/6771062
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy