Tatry 2013- dzień 3 - urlop, piesze wycieczki 22-29/08/2013
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień 3 - 24.08.2013 odpoczynek
z założenia wg znajomych jeden dzień mieliśmy chodzić po górach, a drugi odpoczywać czyli szwendać się po okolicy. niechętnie się przychylałem do tego planu ale widząc stopę jednej koleżanki wiedziałem, że dzień odpoczynku dobrze jej zrobi. Tak więc już wcześniej zaplanowałem, że można zwiedzić okolice Jeziora Czorsztyńskiego. Na początku rzucamy się na tamę i podziwiamy widoki oraz malunek na tamie w 3D, zdjęcia i takie tam i lecimy na zamek, zwiedzamy, podziwiamy panoramę wszystko skrupulatnie dokumentując.
Wracamy na tamę, gdzie keszujemy - bez powodzenia. jeden wirtual to max. Dzięki keszowej stronie wiedziałem, że niedaleko jest jakiś wodospad w Kacwinie, niestety był to fake jakich mało, wodospad mały, "obrócony tyłem" :P jedyny plus, że kesz wpadł, ale znajomi nie byli zadowoleni z atrakcji, tak jak i ja. odpowiedni komentarz do kesza został zrobiony :) Wracając zrobiliśmy zakupy, kupiliśmy dwujniaka i piwa. Dodatkowo zachciało mi się z racji małego zmęczenia odwiedzić pobliskie wzgórze z krzyżem na szczycie, gdzie także był kesz - Ranisberg. Dziewczyny zostały, z kolegą uderzyliśmy wraz z napojami izotonicznymi. Podejście zacne, fajne miejsce, szukaliśmy kesza długo, dobrze że nie podłapaliśmy kleszcza bo krzaki ostro atakowaliśmy, całemu przedstawieniu przypatrywała się jakaś młoda pani, siedząca pod krzyżem, musiało to śmiesznie wyglądać skoro nie wie ocb. Sukces stał się faktem, tylko przez upór kolegi, ja już chciałem się poddać, po jednym keszu w krzakach po którym miałem na sobie 4 kleszcze odechciało mi się takie kesze podejmować za wszelką cenę. Wróciliśmy do domu, z zapowiadanego grilla nici więc piliśmy miodek z winem :)
niestety noc była dla mnie jedna z gorszych w życiu. Rzyganie i sraczka co dwie godziny, moja wersja, nawpieprzałem się różnych rzeczy jak dzika świnia plus połączyłem różne alkohole dodatkowo nie umyłem rąk po głaskaniu pieska :/
posądzono mnie o grypę jelitową. Z rana miałem iść do Kościoła ale nie byłem w stanie, cieszę się, że jakoś siłą woli zmusiłem się do wyjścia w góry, choć byłem strasznie niepewny swojego ciała, odwodniony i bez jedzenia ... to już w kolejnym dniu
Kategoria Pieszo góry