klątwa czarnego strefy mtb trwa i ma się dobrze
-
DST
85.44km
-
Teren
21.00km
-
Czas
05:50
-
VAVG
14.65km/h
-
Kalorie 4130kcal
-
Podjazdy
1874m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
w dzień kobiet nie widziałem się ze swoją kobietą, na wieczór z pracy ze znajomymi byliśmy umówieni na koncert Rubiksteina więc postanowiłem, że z rana pokręcę coś a dzień kobiet przełożę na 9 marca :)
Plan zakładał wyjazd na strefę głuszycką a tam ponowne zaatakowanie czarnego, który już raz sprawił nam dużo problemów. (w tamtym roku atakowaliśmy go z Zielonym, gdzie na początku poznaliśmy na szlakach Grześka, zgubiliśmy się trafiliśmy na nieszczęsny pieszy żółty pod ruiny zamku, jednym słowem więcej noszenia rowerku niż jazdy, a potem wieża na Spicaku)
I tym razem nie było inaczej, dojazd do Głuszycy urozmaiciły podjazdy terenowe pod Książ i Ptasią Kopę, potem kolejny teren pod Borową, aż w końcu zjazd żółtym do Głuszycy, już raz nim zjeżdżałem, jest bardzo szybki. Jak się okazało zjechałem w Jedlinie :P coś pamięć zawiodła. W Głuszycy wiedziałem, że muszę dojechać do Łomnicy bo tam się zaczynają szlaki. Miał mi pomóc w tym gps ale nie mam pojęcia jak wgrać do niego ślad gpx :/ (tzn. wgrałem ale nie można otworzyć go)
Na miejscu znalazłem miejsce gdzie się zaczyna czarny, więc jadę, rozłąka z innymi szlakami i zjazd z asfaltu na szuter. Pojawia się niezły podjazd a także zakaz wstępu na szlak z "okazji" wycinki drzew - zakaz złamany. Chwila podjazdu i nagle co .... jeszcze większy schowany w cieniu mroczny mega podjazd, który okazuje się być dla mnie pechowy, złapałem pierwszą gumę ever :/ wszystko było ok miałem pompkę, zapasową dętkę ale .... tak flashback z zeszłego tygodnia ... oddałem łyżkę, jedyną jaką miałem w posiadaniu. Środek gór, nikt nie jedzie tym szlakiem, no bo przecież jest zamknięty - no w mordę jeża sąsiad, idą w ruch palce, siłuję się tak chwilkę i daję za wygraną. Napompowałem koło i liczę, że dojadę gdzieś do Głuszycy, nie ruszyłem się z miejsca a nagle za swoich pleców słyszę silnik - leśniczy jedzie, hehe nawet na niego nie spojrzałem, by mnie tylko opierniczył za to, że tu wjechałem. Jadę, powietrze powoli schodzi, dopompowuję, dojazd do asfaltu, tego samego z żółtym szlakiem, który kiedyś atakowaliśmy z Grzmiącej a czarnego brak, dodatkowo atakują mnie trzy brzydkie pieski z kokardkami na głowie. Pompuję jadę, nagle przy jakiejś posesji pokazał się szlak, bez strzałki nie wiem gdzie to prowadzi, mówię do siebie zjeżdżam, zrobię koło a potem zaatakuję czarny przy podjeździe na Rybnicę, atakuję znów pies, tym razem większy i przy mojej większej prędkości, uciekłem z zadartymi nogami szwagrowi. Na skrzyżowaniu w Grzmiącej rozłożyłem się na polanie, łapiąc promienie słońca zabrałem się do robótki z kołem. Tym razem do zdjęcia opony użyłem dużej ilości patyków, które mi pomogły, udało się, z założeniem nie było już problemów. Zadowolony jadę szukać wjazdu na czarny. Za poborem źródlanej wody pojawia się znikąd czarny, chwilę prowadzi asfaltem i skręca wraz z pojawiającym się równie niespodziewanie zielonym w lewo, w teren. Podjazdy te mnie zniszczyły, nie wiem czy są do podjazdu czy do zjazdu, część musiałem podejść. Docieram nagle do czarnego, który się rozwidla w dwie strony ale zaraz zaraz tak nie powinno być, szlak powinien prowadzić tylko w jedną stronę. Wybrałem zły kierunek, trasa była zła i źle oznakowana. Wjechałem gdzieś w las bo ktoś zapomniał domalować na obrazku kierunkowskaz, że szlak skręca, w bardzo niepozorną ścieżkę. Żeby było śmieszniej miałem wyjechać pod ruinami zamku Rogowiec a wyjechałem ... panie i panowie, znów na żółtym asfaltowym. Sam już nie wiedziałem czy się z tego śmiać czy płakać. Postanowiłem, że zjem obiad w Andrzejówce, którą pierwszy raz zaatakowałem asfaltem. piekielny podjazd, a ja bez odpoczynku i jedzonka lekko miałem problemy by tam dojechać. Po sowitym obiadku czas już mnie gonił na Ruiksteina więc dojazd do domu szybko asfaltem, nie mogło przecież zabraknąć Głuchoniemca na koncercie. Tak wiadomość tygodnia, okazało się, że jestem w połowie Niemcem :) Głuchoniemcem, chętnych odsyłam do interneta :P
Ps1 Ogółem czas był różnie włączany więc zawiera dodatkowo moje toalety i inne tego typu akcje, jednym słowem z parę minut zakłamania jest, może nawet z 10 bo muszę zaliczyć też błąkanie się po lesie i szukanie szlaku :/
Ps 2 Po analizie przejazdu widzę, że gps nie złapał sygnału w Andrzejówce :/
Ps 3 I to chyba najważniejsze na oficjalnej stronie Strefy MTB jest komunikat o dostępnych szlakach oraz zmianach i wyłączeniach. Jak ktoś się wybiera to warto przeczytać o zmienianym i poszerzanym czarnym :)
http://www.endomondo.com/workouts/306216615/677106...
Kategoria Dłuższe trasy