Międzygórze/Stronie Śląskie - dzień 2
-
DST
25.34km
-
Czas
04:49
-
VAVG
11:24km/h
Wpis szczególny dla mojej osoby. O to po raz pierwszy udało się podróżować na stopa ... i to od razu dwa razy w jednym dniu !!!
Ale po kolei, poranek tragiczny, pogoda nie daje za wygraną, mżawka i mgła. Bez odpowiedniego zaopatrzenia w alkoholowym nie wychodzę w góry :P
Z rana dojeżdża druga ekipa z Wałbrzycha, moi znajomi ze studiów, zostają zameldowani w innym pensjonacie. Mieliśmy do nich dołączyć ale tak nam było dobrze w naszym, że postanowiliśmy zostać u siebie.
Ekipa Wałbrzyska ewidentnie nie miała ochoty na spacery więc jechali autem do Jaskini Niedźwiedzia a my ze Stronia 9km z buta :)
Po pierwszym kilometrze wpadliśmy na pomysł małej podwózki, często czytałem na blogu rowerowym (Kołem się toczy - polecam) jak chłopaki mieli patenty i sposoby na stopa, zazdrość była wielka, ale nigdy jakoś do tego sposobu transportu się nie paliłem. Ale czemu nie, teraz jest dobry czas, widoczność zerowa, dużo kilometrów, a co tam raz się żyje. Chwile z Danielem obmyślamy plan co i jak. Wiedziałem, że musi coś większego przejechać by nam się udało. Przejechały dwa osobowe, nawet nie próbowaliśmy. Nagle następny większy, Daniel momentalnie się obrócił wywija kciukiem, nagle ja krzyczę do reszty, "chyba redukuje". I tak też się stało, pierwsza próba i od razu sukces. Samochód należał do pracownika ośrodka narciarskiego Czarna Góra, pogadaliśmy, wymieniliśmy się informacjami pogodowymi i nie tylko, w międzyczasie pokazał nam fotografię z wczorajszego dnia nieustannie prowadząc samochód :)
Wysadził nas na skrzyżowaniu prowadzącym w lewo do Jaskini Niedźwiedzia i w prawo do Kopalni niby uranu. Znajomi lekko się zdziwili gdy im powiedziałem, że my już jesteśmy przy jaskini. Z nieba walił śnieg, do jaskini kolejki, bez rezerwacji może się uda ale trzeba długo czekać, walić to, idziemy do kopalni. Do kopalni wpuszczają w 15 osobowych grupach, czekamy pod kasą na swoją godzinę, bawiąc się w zabawy słowne i robiąc mały przypał przez przepuszczające wszystkie nasze słowa drzwi od kasy :D
Sama wycieczka słaba, w kopalni tak naprawdę mało wykopano uranu, za to przewodnik git, jego dykcja i żarty ewidentnie przypadły mi do gustu. Chwila moment i wychodzimy :/ za krótko.
Głodnym, ukazuję się znak na słupie z reklamą zajazdu Czarna Góra, choć bez mapy dalej idziemy do góry, cały czas wiedziałem gdzie wyjdziemy i że zatoczymy piękne koło. W którymś momencie już na zejściu mija nas dwukrotnie to samo auto, za drugim razem pytają nas "którędy do wyciągu", wiedziałem, że na pewno nie do góry, że w dół ale pewności nie miałem. Za moją namową pojechali w dół, ale nie sami tylko z nami, zaproponowali podwózkę. Zjechaliśmy na sam parking na dole, przez mgłę nic nie widzieliśmy, ani wyciągu ani naszego zajazdu (na drugi dzień okazało się, że oba obiekty były nie więcej niż 100m przed nami). Postanowiliśmy zjeść w widocznej karczmie Hubertus, a podwożącym zdradziliśmy wiadomość, że kolejka i tak dziś nie chodzi w związku z pogodą (info od pierwszego podwożącego). Po wyjściu z karczmy ukazał nam się po paru metrach nasz pierwszy ukochany zajazd Puchaczówka :D tak blisko i tak daleko :D
Dalej na szlak, gdzieś się pogubiliśmy ze szlakami robiąc skrót i wyszliśmy na Przełęczy Puchaczówka. Chwilę się pokręciliśmy, postanowiliśmy zejść w dół za szlakiem w tą sama stronę skąd przyszliśmy. Strzał w dziesiątkę. Podczas zabawy z owcami reszty, ja pod przepustem wodnym szukałem kesza.
Dalej już za szlakiem do Stronia z małymi wyjątkami bez problemu. Nawet na koniec ładne widoki nam się odsłoniły. Na koniec dnia mieliśmy się spotkać z druga grupą ale nikt nie miał od nas sił. Ja zaniemogłem już ok 22 z powodu wlanego alkoholu i wc pickera :P
http://www.endomondo.com/workouts/334464192/677106...
Kategoria Pieszo góry