king13kula prowadzi tutaj blog rowerowy

moja jazda

Wyprawa nad morze - dzień II

  • DST 191.60km
  • Czas 07:10
  • VAVG 26.73km/h
  • Kalorie 6700kcal
  • Podjazdy 366m
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 sierpnia 2015 | dodano: 17.08.2015

dzień II Tarnówek - Drezdenko

Wstaliśmy wcześnie choć powoli się zbieraliśmy z łóżek. Zrobiliśmy wyprawę do wioskowego sklepu gdzie zakupiliśmy wodę i coś na ząb. Gdy wróciliśmy na następnym talerzu czekały na nas kolejne pięknie ułożone ogóreczki - żeby nie było jednego wkroiłem sobie do bułki, z pasztetem nawet dawał rade.
Ruszamy dopiero po 9, zakładamy na dziś 200km i próbę ominięcia żaru z nieba koło południa. Szybki dojazd do Głogowa, do którego prowadziły fajne pagórki, jak minęliśmy ostatnią, oczom naszym ukazała się wspaniała panorama nizin polskich.
                                                                        
Jedziemy na dwuminutowe zmiany dzięki czemu jazda upływa szybciej, rzadko rozmawiamy, musimy łapać km. W mieście mkniemy bardzo szybko, łapiemy kolejne ronda, przejazd przez różowy most na którym zauważam jedynego jak się okazuję Jana Nepomucena. Rozpędzeni jednak jedziemy dalej, szkoda czasu, trzeba uważać na auta. Kierunek Sława, gdzie mamy zrobić naszą przerwę, jednak zatrzymujemy się tylko na uzupełnienie płynów pod znanym owadem i postanawiamy jeszcze dokręcić kilka km do innego jeziora by mieć mniej km do zrobienie popołudniu. W tym miejscu coś się dzieje ze śladem w endomondo, chciałem przejechać wszystko na jednym pomiarze ale program postanowił to dzielić na dni i wyszły z tego sfałszowane wyniki, którymi przez przypadek oszukaliśmy nasze dziewczyny, myślały, że nie długo będziemy na miejscu. Na koniec program w Sławię się wyłączył i wszystko liczymy od nowa z podziałem na dni.
Dzięki dojazdowi do Wolsztyna mamy przejechane do 13h 80km ale żar z nieba nie pozwala na dalszą jazdę, kupujemy napoje i ręcznik i lecimy nad wodę, która okazuje się jest w samym centrum miasta, szczęściarze. Fajnie zagospodarowane miejsce, rozbijamy się w cieniu, woda w jeziorze chłodzi ale jest ciepła. Rozkoszujemy się przerwą ile możemy, gadamy, dzwonimy i uzupełniamy cukry i wodę. 

Wyjazd przed 4, musimy dokręcić ok 120km. Daleko nie ujechaliśmy jak odezwały się nasze brzuchy, głód był wielki, umówiliśmy się, że pierwszy zajazd przy drodze z jedzeniem odwiedzamy, niestety przez długie kilometry nie było nic, nawet wioch jakoś mniej. Wpadamy na przedmieścia Nowego Tomyśla (UWAGA AUDYCJA ZAWIERA LOKOWANIE PRODUKTU) trafiamy na pierwszą restauracje, która zwie się DORA. Klima w środku, tanie jedzenie, pyszne i miła obsługa, wszystkie nasze zachcianki zostały spełnione, lód posłużył do ochłodzenia naszych napojów w bukłaku i bidonach. Nawet zamówiliśmy po obiedzie dodatkowo jeden obiad na pół, który potem odbijał nam się do wieczora. Niechętnie pakujemy się znów na rowery, ale musimy cisnąc by potem jak najdłużej cieszyć się jak widokiem morza. Droga się dłuży, za zjazdem z A2 na drodze do Miedzychowa, Zielu odnotowuje bardzo wysoką temperaturę asfaltu na ekranie drogowym. Asfalt nagrzewał się cały dzień i do późnego wieczora oddawał ciepło, dlatego postanowiliśmy na drugi dzień jechać o wiele wcześniej. Powoli kończy się mi woda a w wioskach o ile jakieś są, to nie ma sklepów, Zielu proponuje skręcić w Lewinówku do wioski, ma przeczucie, że tam znajdziemy to czego szukamy - natrafiamy na jakąś kulawą okoliczną panią, oczywiście Zielu zagadał :). Niestety przejechaliśmy całą wiochę i sklepu nie widać, był jeden ale zamknięty (chyba na stałe), na szczęście trafiliśmy na miłych ludzi, którzy nam pomogli, nie tylko nas nakierowali na najbliższy sklep ale poczęstowali oranżadą zimniuteńką, ale także może to dziwnie zabrzmi, pozwolili skorzystać z ich pojemników z wodą by się trochę schłodzić, proponując ręczniki. Z tego ostatniego nie skorzystaliśmy bo i tak pogoda sprawiła, że do końca rozmowy byliśmy już prawie wyschnięci. Zbiliśmy temperaturę ciał i po podziękowaniu i wymienieniu reszty grzeczności i pozdrowień ruszyliśmy dalej.
W Międzychodzie krótka przerwa, w necie lukamy za ewentualnym noclegiem, w zależności od sił i chęci, po drodze rozglądamy się za noclegiem, znów mało wiosek, cisza i lasy, pokojów brak, żadnej tabliczki nie widać. Dojeżdżamy tak do Drezdenka, późnym wieczorem, oglądamy mapę miasta, wiemy że jest jeden drogi hotel reszta to jakieś ośrodki wokół miasta. W rynku natykamy się na poczciwego starca (byłego amatora kolarstwa, pokazuje swoje szlify), który próbuje nam pomóc, kiedy okazuje się, że nocleg nasz wstępnie rezerwowany jest o 20km od nas, za namową Ziela wybieramy droższą opcję. 
Hotel 4 Strony Świata bardzo ładny, obsługa miła, zamawiamy tanią pizze u nich a po bronki lecimy na rynek znów. Tam pełno młodzieży - napitej młodzieży, tak że ledwo siedzą i chodzą a dalej w kolejce po alkohol stoją. Pokój idealny do regeneracji organizmu, zostawiamy rzeczy, schodzimy do ogrodu gdzie wciągamy posiłek i napoje. Tym razem nie czekamy na wieczór sportowy, myjemy się, robimy pranie i kima. Było tak duszno, że nie pomogło nawet otwarcie drzwi balkonowych i spanie na waleta, zmęczenie połączone ze złotym izotonikiem pozwoliło na szczęście szybko zasnąć, choć każdy miał już swoje bolące urazy, ja naramienny - Zielo ból dupy.

http://app.endomondo.com/workouts/576744022/677106...
http://app.endomondo.com/workouts/576816951/677106...


Kategoria Dłuższe trasy, Nad Bałtyk 2015


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa rzadk
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]