king13kula prowadzi tutaj blog rowerowy

moja jazda

po okolicach Köln i na lotnisko Köln\Bonn

  • DST 23.32km
  • Teren 4.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 11.66km/h
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 10 kwietnia 2014 | dodano: 19.04.2014

pozwiedzane okolice blisko mieszkania, chciałem zbliżyć się do gór, które widziałem dzień wcześniej ale mimo pięknej pogody przejrzystość powietrza słaba, wiec ich nie moglem dostrzec. trudno, zrobiłem rundkę oglądając kolejne dzielnie Kolonii m.in. Libur, Lind, Elsdorf, Wahnheide, Grengel. Pojechałem na lotnisko pooglądać samoloty, wracając, przejeżdżałem obok bazy wojskowej.
Potem samochodem znów wróciłem na lotnisko, najpierw z punktów widokowych oglądaliśmy ruch powietrzny a potem z niemieckim prawdziwym żarciem tzn. kiełba w ręku a w drugiej buła, stanęliśmy obok pasa startowego i nad nami lądowały potężne maszyny.
http://www.endomondo.com/workouts/321310240/677106...


Kategoria Mało czasu, szybkie rundki, urlop - Kolonia 2014

po KÖLN

  • DST 47.84km
  • Czas 03:30
  • VAVG 13.67km/h
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 9 kwietnia 2014 | dodano: 19.04.2014

nie ma to jak po czwartym co do wielkości mieście naszych zachodnich sąsiadów jeździć bez mapy i gpsa, a jednak nie zgubiłem się nigdzie na mojej trasie. wyznacznikiem była dla mnie kolej, autostrada, lotnisko i rzeka Ren. Piękna trasa, zwiedzałem a nie zapierdzielałem.
na początku miałem tylko pojechać do dzielnicy obok gdzie byliśmy dzień wcześniej na basenie - Zundorf. Mój skok na dupę z 3m trampoliny oglądało całe grono niemieckich ratowników i bratanek, piekło jak nigdy :P. back to the topic, dzielnica nad Renem jest spokojna i malownicza, przy samej rzece duży park i nagle przez przypadek znalazłem:
Jana N. :D

dalej wjechałem na kamienisty brzeg obserwując ruch rzeczny i zbierając muszle

i wtedy podjąłem decyzje, żeby jechać do centrum skoro mam dużo czasu, czemu nie. zanim ujrzałem dwie wieże kolońskiej katedry trochę wody w Renie uleciało ale spokojnym tempem podjechałem do niej. Najpierw musiałem jednak przejechać przez Ren mostem z kłódkami zakochanych inaczej Most Hohenzollernów, gdzie po obu stronach stoją jeźdźcy

fotografia od dupy strony :D
dalej podjazd pod wysoką katedrę, robi wrażenie, pełno luda, na sam szczyt po wąskich schodkach wszedłem parę dni później, było warto, wysoko i piękne widoki. 

Droga powrotna biegła drugą stroną Renu. Jechałem obok muzeum czekolady, muzeum olimpijskiego i domu Podolskiego. Na ostatnim moście powróciłem na właściwą stronę i już pędziłem do szkoły odebrać bratanka.
http://www.endomondo.com/workouts/320830790/677106...


Kategoria Dłuższe trasy, urlop - Kolonia 2014

uphill Bardo Śląskie

  • DST 12.00km
  • Czas 00:20
  • VAVG 36.00km/h
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 marca 2014 | dodano: 31.03.2014

pierwszy przejazd 8:34, drugi z małym zamieszaniem 8:43 ale nie wiem na ile ten drugi jest prawidłowy, potem szybkie zjazdy, nie wiem ile mi to razem zajęło czasu więc jest on w przybliżeniu  :P




Kategoria Mało czasu, szybkie rundki

Bardo Śl. - Świebodzice

  • DST 72.56km
  • Czas 02:47
  • VAVG 26.07km/h
  • Kalorie 2589kcal
  • Podjazdy 556m
  • Sprzęt Bestia
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 marca 2014 | dodano: 31.03.2014

powrót po l4 i półtora tygodnia w łóżku, gdzie nabawiłem się innej choroby, ból dupska , przewlekłe schorzenie :P
mieliśmy w planach już dawno z Zielonym uczestniczenie w zawodach uphill bardo śl./ srebna góra, pierwsza edycja odbyła się bez nas - pogoda do kitaszona. w niedziele za to prognoza miała być idealna. rano ledwo co zdążyłem na pociąg do Jaworzyny śl. Wyszło piwko i nie tylko w Mordorze noc wześniej, sen rozpoczęty o godzinie 1:30 a tu jesce przesuwamy akurat w ten weekend zegarki, no fak. ale jakoś się zebrałem, ratowany colą w pociągu. przy okazji pozdro dla pracownika kolei, prawdziwy Gargamel i chyba właśnie myślał o niebieskich jak wypisywał bilet :P
W Bardzie zameldowaliśmy się o 10:oo - było mega mroźno, niewiele ponad 3 stopnie, duża mgła nad rzeką, zawody dopiero o 12 więc przesiadujemy na stacji gdzie było nieco cieplej. Same zawody git, fajna organizacja, nagrody w losowaniu znów nas omijają ale co tam, czas na powrót a u Zielonego guma, pierwsza. w czasie powrotu była i druga. czas uciekał a ja bez obiadu musiałem się zameldować na meczu w wchu o 19:oo. Powrót musiał być przez Świdnicę, docieramy do Świebodzic przed 18:oo z przykrością odrzucam zapro na mielone. W domu szybko zabieram do pojemnika brokuły w sosie z makaronem i wcinam w autobusie potrawę trollując pijane (głodne) małżeńswto, tudzież konkubinat :)
sam mecz mega nerwowy, ale do przodu, drink team w półfinałach walczymy o medale, choć ja niestety wyjeżdżam do brata.
http://www.endomondo.com/workouts/316016584/677106...


Kategoria Dłuższe trasy

klątwa czarnego strefy mtb trwa i ma się dobrze

  • DST 85.44km
  • Teren 21.00km
  • Czas 05:50
  • VAVG 14.65km/h
  • Kalorie 4130kcal
  • Podjazdy 1874m
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 marca 2014 | dodano: 10.03.2014

w dzień kobiet nie widziałem się ze swoją kobietą, na wieczór z pracy ze znajomymi byliśmy umówieni na koncert Rubiksteina więc postanowiłem, że z rana pokręcę coś a dzień kobiet przełożę na 9 marca :)
Plan zakładał wyjazd na strefę głuszycką a tam ponowne zaatakowanie czarnego, który już raz sprawił nam dużo problemów. (w tamtym roku atakowaliśmy go z Zielonym, gdzie na początku poznaliśmy na szlakach Grześka, zgubiliśmy się trafiliśmy na nieszczęsny pieszy żółty pod ruiny zamku, jednym słowem więcej noszenia rowerku niż jazdy, a potem wieża na Spicaku)
I tym razem nie było inaczej, dojazd do Głuszycy urozmaiciły podjazdy terenowe pod Książ i Ptasią Kopę, potem kolejny teren pod Borową, aż w końcu zjazd żółtym do Głuszycy, już raz nim zjeżdżałem, jest bardzo szybki. Jak się okazało zjechałem w Jedlinie :P coś pamięć zawiodła. W Głuszycy wiedziałem, że muszę dojechać do Łomnicy bo tam się zaczynają szlaki. Miał mi pomóc w tym gps ale nie mam pojęcia jak wgrać do niego ślad gpx :/ (tzn. wgrałem ale nie można otworzyć go)
Na miejscu znalazłem miejsce gdzie się zaczyna czarny, więc jadę, rozłąka z innymi szlakami i zjazd z asfaltu na szuter. Pojawia się niezły podjazd a także zakaz wstępu na szlak z "okazji" wycinki drzew - zakaz złamany. Chwila podjazdu i nagle co .... jeszcze większy schowany w cieniu mroczny mega podjazd, który okazuje się być dla mnie pechowy, złapałem pierwszą gumę ever :/ wszystko było ok miałem pompkę, zapasową dętkę ale .... tak flashback z zeszłego tygodnia ... oddałem łyżkę, jedyną jaką miałem w posiadaniu. Środek gór, nikt nie jedzie tym szlakiem, no bo przecież jest zamknięty - no w mordę jeża sąsiad, idą w ruch palce, siłuję się tak chwilkę i daję za wygraną. Napompowałem koło i liczę, że dojadę gdzieś do Głuszycy, nie ruszyłem się z miejsca a nagle za swoich pleców słyszę silnik - leśniczy jedzie, hehe nawet na niego nie spojrzałem, by mnie tylko opierniczył za to, że tu wjechałem. Jadę, powietrze powoli schodzi, dopompowuję, dojazd do asfaltu, tego samego z żółtym szlakiem, który kiedyś atakowaliśmy z Grzmiącej a czarnego brak, dodatkowo atakują mnie trzy brzydkie pieski z kokardkami na głowie. Pompuję jadę, nagle przy jakiejś posesji pokazał się szlak, bez strzałki nie wiem gdzie to prowadzi, mówię do siebie zjeżdżam, zrobię koło a potem zaatakuję czarny przy podjeździe na Rybnicę, atakuję znów pies, tym razem większy i przy mojej większej prędkości, uciekłem z zadartymi nogami szwagrowi. Na skrzyżowaniu w Grzmiącej rozłożyłem się na polanie, łapiąc promienie słońca zabrałem się do robótki z kołem. Tym razem do zdjęcia opony użyłem dużej ilości patyków, które mi pomogły, udało się, z założeniem nie było już problemów. Zadowolony jadę szukać wjazdu na czarny. Za poborem źródlanej wody pojawia się znikąd czarny, chwilę prowadzi asfaltem i skręca wraz z pojawiającym się równie niespodziewanie zielonym w lewo, w teren. Podjazdy te mnie zniszczyły, nie wiem czy są do podjazdu czy do zjazdu, część musiałem podejść. Docieram nagle do czarnego, który się rozwidla w dwie strony ale zaraz zaraz tak nie powinno być, szlak powinien prowadzić tylko w jedną stronę. Wybrałem zły kierunek, trasa była zła i źle oznakowana. Wjechałem gdzieś w las bo ktoś zapomniał domalować na obrazku kierunkowskaz, że szlak skręca, w bardzo niepozorną ścieżkę. Żeby było śmieszniej miałem wyjechać pod ruinami zamku Rogowiec a wyjechałem ... panie i panowie, znów na żółtym asfaltowym. Sam już nie wiedziałem czy się z tego śmiać czy płakać. Postanowiłem, że zjem obiad w Andrzejówce, którą pierwszy raz zaatakowałem asfaltem. piekielny podjazd, a ja bez odpoczynku i jedzonka lekko miałem problemy by tam dojechać. Po sowitym obiadku czas już mnie gonił na Ruiksteina więc dojazd do domu szybko asfaltem, nie mogło przecież zabraknąć Głuchoniemca na koncercie. Tak wiadomość tygodnia, okazało się, że jestem w połowie Niemcem :) Głuchoniemcem, chętnych odsyłam do interneta :P
Ps1 Ogółem czas był różnie włączany więc zawiera dodatkowo moje toalety i inne tego typu akcje, jednym słowem z parę minut zakłamania jest, może nawet z 10 bo muszę zaliczyć też błąkanie się po lesie i szukanie szlaku :/
Ps 2 Po analizie przejazdu widzę, że gps nie złapał sygnału w Andrzejówce :/
Ps 3 I to chyba najważniejsze na oficjalnej stronie Strefy MTB jest komunikat o dostępnych szlakach oraz zmianach i wyłączeniach. Jak ktoś się wybiera to warto przeczytać o zmienianym i poszerzanym czarnym :)
http://www.endomondo.com/workouts/306216615/677106...


Kategoria Dłuższe trasy

Wielka "Lodowa" Sowa

  • DST 80.34km
  • Teren 18.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 17.22km/h
  • Kalorie 3368kcal
  • Podjazdy 1552m
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 marca 2014 | dodano: 03.03.2014

sobota była już zaklepana od tygodnia. Umówiony z Zielonym chcieliśmy się pokręcić gdzieś dalej, by przygotować się na wyzwania, które zbliżają się co raz szybciej. Najbliższa impreza to uphill srebna góra/bardo, a potem bike maratony (ja I-szą edycję odpuszczę z powodu wyjazdu na zachód). Ogółem w tym roku więcej jeżdżenia będzie, zdrowie się sypie od kosza, na chwilę obecną idę dziś do ulubionego lekarza (masakra, ciekawe jak dziś mnie przyjmie), byle by dostać skierowanie do ortopedy i spadam od niego. Tyle dobrze, że na rowerze stopy nie bolą ale po środzie na treningu ledwo co chodziłem. Nic to, dogram sezon w Wałbrzychu, we Wrocławiu i będzie długa pauza, no chyba, że wcześniej coś wyjdzie (stawiam na zapalenie ścięgna podeszwowego).
Pogoda była super, kominiary na głowy i lecimy, niestety miałem nieaktualne informacje, że na Sowie nie ma śniegu. (w sumie nie było - był lód, przy szczycie dużo lodu). Podjazd obok Jeziorka Bystrzyckiego potem Glinno. Tutaj spotkaliśmy rowerzystę, który skorzystał od nas z kluczy. Stanowczo miał inne tempo niż my ale i inny sprzęt :P
Za Glinnem pod górę, a tam wbijamy na szlak niebieski, który prowadzi na Przełęcz Walimską a stamtąd już cały czas w kierunku Sowy. Lodu dużo, dało się jeszcze jechać ale pod szczytem było tragicznie, ledwo na nogach mogliśmy ustać. Jakoś się wdrapaliśmy i wjechaliśmy, na szczycie gdy tylko dotarł do mnie zapach ogniska, przypomniałem sobie o tym, że miałem w dłuższe podróże zabierać kiełbaski celem upieczenia ich. Ale z jedzeniem źle nie było. W Lubachowie w sklepie poprosiliśmy o zrobienie świeżych bułeczek z pasztetem, palce lizać, na górze smakowało przepysznie. Kosztując się w kąpieli słonecznej zastanawialiśmy się nad zjazdem. Ja chciałem bardzo na Przełęcz Jugowską zjechać, czerwonym, ale ludzie mówili, że dużo lodu po drodze, a też nie chciałem już forsować Kalenicy bo warunki jazdy nie były takie jak mówiłem i to mogło towarzysza jazdy zdenerwować. Wybór padł na zjazd do Schroniska Orzeł. Jeszcze mała wymiana zdań na szczycie z uroczą starszą parą turystów, którzy w najbliższej przyszłości jadą rowerami dookoła Polski, następnie zjazd. Jak zwykle jechałem drugi i jak zwykle musiałem słuchać wszystkich uwag :) i tych pozytywnych i tych negatywnych hehe

Prawdą jest, że na początku zjazdu zrobiliśmy sobie slalom gigant między ludźmi, tu właśnie pojawiły się negatywne słowa "moje dzieci tu są a on tak szybko jechał" ale im niżej tym słowa bardziej pochlebne, że w takich warunkach jeździmy. Czasami posiłkowałem się bocznymi ścieżkami by omijać lód. Szybko zjechaliśmy do Rzeczki.

Zatrzymaliśmy się i w głowie układaliśmy dalszą część trasy, która miała prowadzić przez góry do Głuszycy. Nigdy tego asfaltu nie namierzałem ale Piotr kiedyś na zawodach nią jechał więc zjazd i szukanie skrętu w lewo. Na nasze nieszczęście Piotr zjeżdżał tak szybko, że ominęliśmy zakręt, krzyczałem do niego ale nie usłyszał, pech podwójny bo zjechaliśmy daleko i spotkaliśmy dwóch bajkerów z Bielawy. Poproszeni o pomoc wskazują nam drogę, ale swoje musieliśmy podjechać. Nieświadomie wsiadłem na ambicje starszemu z panów (nota bene zwycięzcy uphill śnieżki w swojej kategorii). Z kim ja zadzieram. chciałem tylko dać zmianę, myślałem, że się zmieniamy tak, ale najwyraźniej źle myślałem. Pan pokazał co potrafi dodatkowo z przodu nie mogłem zrzucić na najniższą przełożenie, przerzutka była zabrudzona totalnie przez błoto. Muszę się jeszcze dużo nauczyć by takich incydentów unikać, nie miałem w zamiarze kogoś urazić czy sprawdzać. Wyszło jak wyszło pojechaliśmy w swoją stronę a oni w swoją. Po wjeździe na górę czekał na nas przyjemny zjazd do Głuszycy, dzień powoli miał się ku końcowi więc powrót asfaltowy przez Mordor a zjazd przez Książ.
http://www.endomondo.com/workouts/302669834/677106...


Kategoria Dłuższe trasy

Ptasia Kopa i zamkniete drzwi PTTK

  • DST 31.52km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 16.45km/h
  • Kalorie 1639kcal
  • Podjazdy 735m
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 28 lutego 2014 | dodano: 03.03.2014

po pracy myślałem, że uda się dojechać do siedziby PTTK ale niestety o 9 minet się spóźniłem :/ może w przyszłym tygodniu, jako że czasu na powrót miałem sporo wybrałem się przez Ptasią Kopę. Wjazd na szlak od szkoły na ulicy 11 listopada i cmentarza, potem do góry i odbicie nowym szlakiem w prawo. Chwilę poodkrywałem nowe ścieżki pod sam szczyt nie podjechałem, musiałem podejść, koło tylnie zaboxowało na piachu i po wszystkim.

http://www.endomondo.com/workouts/302195820/677106...


Kategoria Mało czasu, szybkie rundki

Książ + wąwóz Pełcznicy

  • DST 12.97km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 9.73km/h
  • Kalorie 674kcal
  • Podjazdy 543m
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 24 lutego 2014 | dodano: 24.02.2014

prace remontowe szlaków w Książu są większe niż się spodziewałem. Prócz ostatnio widzianych z Starego Zamku nowych platform teraz doszło wiele kładek. Szlaki w samym Książu dość "brudne", dużo gałęzi i "jeziorka" liści, ile miałem chęci tyle pooczyszczałem drogę. Zjeżdżając już na Mikulicza natknąłem się na nowy mostek nad skałkami, na których zazwyczaj ze znajomymi braliśmy rowery pod pachy i przeskakiwaliśmy. niestety mostek był niedokończony więc musiałem się wracać, a że tego nie lubię to szukałem alternatywy. Wybrałem zielony od Cisa Bolko do Starego Książa wiedząc, że jest nieczynny. Miałem dobre wspomnienia z tej trasy choć wiedziałem, że na końcu czeka mnie podejście z rowerem pod zamek. Robotnicy i na tym zielonym remontują szlak, nowe kładki, obudowania osuwisk, widoki w związku z kompletnym brakiem liści na drzewach niepowtarzalne, w jednym miejscu w skale pokazują się ruiny jakiejś dawnej budowli. Tajemniczy zamek Książ i jego podziemia :) , ruiny równie zagadkowe jak miejsce gdzie kopaliśmy ze znajomymi naszego pierwszego kesza, ostatnio przeczytałam, że przekopaliśmy były magazyn materiałów wybuchowych.
http://dolny-slask.org.pl/3723696,Walbrzych,Magazy...
Szlak zielony na końcu odbijał stromo do góry, liczyłem, że może zółtym pojadę dalej wzdłuż rzeki ale po paru metrach od rozstaju z zielonym, żółty jest nieprzejezdny z powodu kolejnej nowej kładki...więc zostaje tylko wspinaczka z rowerem na barku. potem zjazd ze starego i podjazd do nowego, który za jednym razem, bez zatrzymania, póki co nie mogę podjechać :/


http://www.endomondo.com/workouts/300682434/677106...


Kategoria Mało czasu, szybkie rundki

lodowy Chełmiec i lekko błotniste wzgórze Gedymina

  • DST 40.27km
  • Teren 18.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 13.57km/h
  • Kalorie 2049kcal
  • Podjazdy 1237m
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 lutego 2014 | dodano: 17.02.2014

walentynki przełożone na sobotę więc mało czasu by pokręcić tym bardziej jak się rusza po 10 ale na Chełmiec zawitaliśmy mimo obaw przed silnie wiejącym wiatrem. Towarzyszył mi Zeielony na swoim nowym "składaku" :P Podjazd miejscami po śniegu i lodzie ale dawaliśmy jakoś rade. powrót przez Gedymina,
niestety tam niefortunnie poprowadziłem przez pole, na którym było dość dużo błota, dlatego myjnia i późniejsze czyszczenie zaliczone.
Ciekawostki:
1. Cukiernia na Białym Kamieniu droższa niż w Szczawnie Zdroju - pączek za 3.30 O_o - ZDRADA
2. Pozytywny wariat na Białym Kamieniu - jak to powiedział kolega "różnie może byc w życiu" ale póki co należy z uśmiechem brać zabawy delikwenta na wietrze z rękawiczką :)

http://www.endomondo.com/workouts/297630587/677106...


Kategoria Dłuższe trasy

Nowy i Stary Książ + brzozy

  • DST 14.88km
  • Teren 9.00km
  • Czas 01:18
  • VAVG 11.45km/h
  • Kalorie 773kcal
  • Podjazdy 653m
  • Sprzęt kross
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 lutego 2014 | dodano: 17.02.2014

często ostatnio robiona trasa po pracy. celem jest założenie kesza na trasie za Starym Książem - motywem przewodnim singielek rowerowy z pięknymi widokami na zamki i wąwóz oraz slalom miedzy brzozami. na koniec na zimnym dworze walczyłem kilkukrotnie z podjzadem, którego jeszcze nie podjechałem nigdy (dużo luźno ułożonych kamieni), za trzecią próbą udało się wjechać.
http://www.endomondo.com/workouts/297630671/677106...


Kategoria Mało czasu, szybkie rundki