Dłuższe trasy
Dystans całkowity: | 6165.12 km (w terenie 580.00 km; 9.41%) |
Czas w ruchu: | 280:05 |
Średnia prędkość: | 19.84 km/h |
Maksymalna prędkość: | 83.10 km/h |
Suma podjazdów: | 61509 m |
Suma kalorii: | 210210 kcal |
Liczba aktywności: | 79 |
Średnio na aktywność: | 78.04 km i 4h 03m |
Więcej statystyk |
pokazywanie okolicy znajomemu
-
DST
61.50km
-
Teren
20.00km
-
Czas
04:27
-
VAVG
13.82km/h
-
Kalorie 300kcal
-
Podjazdy
1600m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
znajomy to nie kto inny jak Grzegorz spotkany kiedyś na drodze do Głuszycy, wpadł pociągiem do świebodzic i z założenia miałem mu pokazać okolice. niestety był to mój pierwszy dzień po urlopie w tatrach więc wyszło jak wyszło. pokazałem mu tyle ile mogłem, na ile pozwoliła mi dupa w podwójnym znaczeniu. najpierw Książ potem Szczawno następnie wjechaliśmy sobie na Chełmiec by zjechać do Boguszowa a stamtąd już w stronę domu, tzn ja bo silny Grzegorz pocisnął do wrocka jeszcze robiąc swój rekord 130 km. ja niestety już dogorywałem w domku, było ciężko, muszę się wyleczyć z dolegliwości bo inaczej ciężko wysiedzieć na rowerze.
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
na i z - Wyścig Kowary - Okraj 2013
-
DST
109.96km
-
Czas
05:04
-
VAVG
21.70km/h
-
VMAX
83.10km/h
-
Kalorie 4222kcal
-
Podjazdy
1322m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
drugi wyścig szosowy w życiu, było całkiem nieźle choć mały niedosyt został. pewnie gdyby nie kolega do spróbowałbym swych sił mtb a tak to wybrałem szosę. myślę, że samą trasę mogłem pokonać 2 min szybciej, a kto wie ile gdybym nie miał 50 km juz w nogach. ogółem dobra impreza masę luda, dostałem gromkie niespodziewane brawa od publiczności na starcie, nie wiem czemu ale jednak. za Kowarami wyprzedza mnie jeden zawodnik, wspinając się odwracam i okazuję się, że ja zamykam cały wyścig. sam podjazd z Kowar bardzo powolny i ciężki. dla mnie zabawa zaczyna się po skręcie na Okraj z przełęczy Kowarskiej. zauważam, że jednego gościa dochodzę. szybkie ruchy i wlecze się za nim długo, w sumie nie wiem po co. tu właśnie straciłem dużo czasu. następnie mijam go i wspinam się dalej, z góry zjeżdżają kolejni zawodnicy. za zakrętu pojawia się kolejna kolarzówka, mijam, nie czaje się z tyłu. Następnie wymijam gościa, który mnie wyprzedził za Kowarami, to smakowało najlepiej. przed szczytem jeszcze jednego łykam, po polskiej stronie pan zabezpieczający wyścig dobrze motywował do końcówki, 100m przed metą jakieś panię, także postanowiły zaklaskać. widoki były piękne, cieszę się, że się udało bo to początki szosy a przełożenia są nieco cięższe niż na moim góralu. długo nie czekałem, zjazd z okraju, do Kowar nie wracam bo kolega już nie chciał wracać tam tylko jechać do domu. czekał na przełęczy Kowarskiej, sam w wyścigu nie uczestniczył, szkoda. czas do poprawienia w następnym roku, a może jak niektórzy pojadę szosę zjadę i wybiorę się mtb hehe
open 134/161
kat30/31
czas wjazdu 48:33
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
do Gross Rosen
-
DST
51.35km
-
Czas
02:00
-
VAVG
25.68km/h
-
VMAX
64.30km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Kalorie 1820kcal
-
Podjazdy
411m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
nigdy tam nie byłem, w sumie to niedaleko więc po pracy wybieramy się z zielonym na niziny utrudniając sobie powrotem przez Cieszów. sam obóz był zamknięty już więc przez wiochy wróciliśmy do domu, zaglądając do kamieniołomu gdzie prawdopodobnie robiono sceny do planszy gry call of duty mw :P the quarry :)
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
Jaczków MDŚS 2013
-
DST
53.97km
-
Czas
02:40
-
VAVG
20.24km/h
-
VMAX
69.20km/h
-
Kalorie 2806kcal
-
Podjazdy
545m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
mój pierwszy wyścig na szosie i powiem szczerze podobało mi się. Sprzęt sprawny. Swoim zwyczajem, gdzieś z boczku na starcie. Piotr w pierwszej linii :). Start i jedziemy. Pierwsze zakręty i nagle znalazłem się w czołówce. By zaakcentować swój udział w wyścigu przesuwam się na lidera by spełnić taktykę Szopena by zawsze być na początku choć przez chwile pierwszym. Jechałem długo pierwszy, większą część rundy, w pewnym momencie Zielu mnie słusznie upomniał bym nie szarżował a schował się komuś na kole. I tak schowałem się na sam koniec tej grupki, z którą trzymałem się do początku 4 rundy. W 3 wyjechało nam auto na trasę na szczęście nikt nie ucierpiał, kolarze oszczędzili kierowcę ale tylko fizycznie, werbalnie miał już mniej szczęścia. Czołówka uciekła mi choć widziałem ich z przodu, sam finisz niestety mnie ominął a szkoda bo Zielu był drugi, a i miał szansę na wygraną. Ja za to sam walczyłem z kolarzem z "ccc" i marszałkiem województwa dolnośląskiego o najlepszą lokatę. Na lekkim podjeździe trzymałem się za panami a tuż po nim dałem zmianę, ale nie podłączyli się panowie. Zmiana przerodziła się w ucieczkę, pędziłem ile sił. Uciekłem im ale wszystko co wypracowałem straciłem na zakrętach, w które wjechałem bardzo wolno. Ostatni zakręt i obaj panowie mnie wyprzedzili :/ jeszcze próbowałem doskoczyć ale skończyło się na tym, że wjechałem kilka metrów za marszałkiem ccc pierwszy. na końcu od pana w pomarańczowej koszulce dostałem kilka rad, wytłumaczyłem się tym, że dopiero od kilku dni jeżdżę na szosówce. Potem dostaliśmy nagrody. byłem 3 w swojej kategorii i może 10 w generalce, nie wiem. Nagrody fajne ale uściski od olimpijczyków fajniejsze, Pływaczyk, Romanik. Potem powolny powrót do domu. na wyścig i z wyścigu jechałem z kolegą z pracy, który dzielnie walczył ze swym nie najlepszym sprzętem ale dał radę.
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
ogarnąć trasę na MDŚS w Jaczkowie
-
DST
62.70km
-
Czas
02:26
-
VAVG
25.77km/h
-
VMAX
62.70km/h
-
Kalorie 3132kcal
-
Podjazdy
815m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
pojechaliśmy zrobić rozpoznanie wraz z Piotrem, zrobiliśmy kółeczko, trasa bardzo płaska, dojazd był bardziej wymagający. powrót przez mało znane dla nas wioski koło Czarnego Boru i potem Wałbrzych City.
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
kolarzówka - pierwszy raz w życiu
-
DST
71.32km
-
Czas
03:08
-
VAVG
22.76km/h
-
Kalorie 2255kcal
-
Podjazdy
598m
-
Sprzęt Bestia
-
Aktywność Jazda na rowerze
pierwsza jazda kolarzówką w życiu, szybka rzecz, rower spisywał się świetnie ale miał duże przełożenia, więc podjazd pod michałową był z przystaniekiem. A może to upał, sam nie wiem, na trasie pełno rowerzystów. Rower puki co dobry na niziny i niewielkie podjazdy, a potem się zobaczy. już powoli myślami w czarnym borze, za tydzień mistrzostwa amatorskie na szosie więc się sprawdzę
Oczywiście wielkie dzięki kolegą za rower, ciężko się taki prezent przyjmuję, tyle razy już liczyłem na ich pomoc, juz dziś opracowuje plan "zemsty" mam nadzieje, że równie udanej. Po 1000 kroć dzięki jak to się mówi u mnie na bliskim wschodzie.
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
Trójgarb i Chełmiec - tym razem sukces
-
DST
56.26km
-
Teren
37.00km
-
Czas
04:13
-
VAVG
13.34km/h
-
Kalorie 2925kcal
-
Podjazdy
1488m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trójgarb i Chełmiec - tym razem sukces. chciałem zrobić trasę jak najbardziej w terenie ... no i oczywiście celem był całkowity wjazd bez podprowadzania na Trójgarb. Cel został osiągnięty, tym razem wybrałem dobrą drogę. Na szczycie byłem całą minutę, upewniłem się co do szlaku, którym mam zjechać i długa w dół. Szlak zielony do Bacówki jest interesujący, w kilku momentach gdzieś mi lekko koło spadło w stronę "przepaści" :P
W Lubominie szybki kurs do sklepu a potem wspinaczka na Chełmiec, dojechałem na drogę główną z Białego Kamienia. Potem podjeżdżałem fajniejszym jak dla mnie rowerowym niebieskim, który doprowadził mnie do podjazdu od strony BG. Na szczycie pełno ludzi, ogółem sielanka. Na szczycie też spędziłem minutkę i decyzja o zjeździe szybkim żółtym, co za techniczny dobry zjazd, aż żałowałem że nie miałem kakaasku bo my się puścił szybciej.
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
wyżej w Polsce się podobno nie da wjechać
-
DST
131.00km
-
Czas
06:19
-
VAVG
20.74km/h
-
Kalorie 6636kcal
-
Podjazdy
1426m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
plan w głowie urodził się już dawno temu, chciałem sprawdzić się z tym podjazdem, sprawdzić swoje możliwości. Dodatkowo motywowały mnie wpisy innych na blogach, jedyne co mnie powstrzymywało to mój sprzęt, który jest dość stary, wyeksploatowany i kiepskiej jakości. Jakiś czas temu zamówiłem za namową znajomych nowe części, po jakimś czasie i w ich większym udziale zamontowaliśmy wszystko (nie bez przygód) ale wynik był taki, że rower był przede wszystkim lżejszy, posiadał więcej przełożeń i ogółem "chodził" super.
W międzyczasie pojawiła się promocja w KD odnośnie przewozu rowerów, który do 30 września kosztuje tylko 1zł, decyzja zapadła start z JG. Pociąg a właściwie szynobus jechał dość powoli, razem z kolegą się wynudziliśmy, z nudy nawet szukaliśmy rozwiązania jak otworzyć śmietniczek, nie było to takie proste.
Na miejscu szybko odpalamy programy i w drogę, kolega miał wodę w bidonie i w bukłaku, ja natomiast na odwrót, koniecznie chciałem kupić coś w Przesiece i skończyło się na tym, że sklepy były tam pozamykane a ja jechałem na wodzie górskiej przez przełęcz i Czechy. Trasa cała zupełnie obca (nawet Cieplice) ale od razu muszę zaznaczyć, że ani razu się nie pogubiliśmy. Tak więc szybko asfaltem przedostajemy się do Podgórzyna i Przesieki. Przerwa pod zabytkowym tramwajem by zdobyć kesza. Straciliśmy na tym magnetyku z godzinę, jest dobry, worek wtapia się w tło. Gdy jeszcze szukaliśmy pojawia się gość - motocyklista z gpsem, niemiec, szybko z angielskiego wytłumaczyłem czemu mimo, że wgrał kesze na swojego garmina nie ma tego którego ja szukam (strona światowa i polska). znaleziony radość tym większa, że już się poddawałem ale kolega mnie zachęcał do szukania aż w końcu z głową pod tramwajem znalazłem. W nagrodę kolega bierze łańcuszek z napisem rambo :D.
Zaczynamy wspinaczkę, jest mocno ale super widoki wysokości z przejechanego dystansu, co chwilę kogoś mijamy zjeżdżającego w dół. Koło schroniska Bałtyk zatrzymujemy się by porobić zdjęcia, około 10 lat temu nocowaliśmy tu na pierwszej licealnej wycieczce. Asfalt ciągnie się dalej, na nic zdały się ostrzeżenia dla kolegi by tak nie szarżował gdyż to dopiero pierwszy podjazd. Parę sekund na mnie musiał zaczekać, ale wtedy na wypłaszczeniu pojawił się szlaban i właściwa droga na przełęcz. Kolega już po kilku metrach zrezygnował a ja w swoim tempie walczyłem. w pewnym momencie różnica była tak duża, że postanowiłem poczekać, kolega już musiał prowadzić rower, dałem mu banana, próbowałem zmotywować by jeszcze wsiadł i spróbował. Sam natomiast zaopatrzyłem się w wodę górską. Parę łyków i jedziemy już wspólnie. Jest małe wypłaszczenie, próbuje zagadywać kolegę by mu się łatwiej podjeżdżało. Ale za zakrętu stromizna, każdy swoim tempem. Powiedziałem tylko na rozstaju, że podjazd na przełęczy kończy się dopiero przy schronisku odrodzenie, prawdopodobnie kilkanaście metrów wyżej. I tak każdy walczył po swojemu. Końcówka nawet stroma ale do przejechania, na szczycie ujrzałem 3 schroniska ale domyśliłem się, że to najwyżej to pewnie to do którego zmierzam. Bez zatrzymywania się podjechałem tam co sprawiło mi dużą radość, ludzie coś mówili do siebie, że pewnie ciężko byłoby im tu wjechać. Na szczycie wypatruje kolegi, długo się nie pojawiał, a jak już się pojawił to już zapomniał, że mówiłem o spotkaniu przy schronisku. Zjechałem więc i podjechaliśmy razem. Okazało się, że od postoju przed przełęczą nie załączyłem endomondo więc największego podjazdu mi nie zliczył. No nic, o braku humoru nie mogło być jednak mowy, piękne widoki za oknem i na talerzu na to nie pozwalały. Najedzeni lecimy w dół poszukać na przełęczy kesza, był tak perfidny, że został znaleziony po minucie. Teraz nic tylko zjazd 10 km do Spiredlowego Mlyna. Kolega tak cisnął,że widziałem go tylko przez kilometr, niestety potem już tylko na całej trasie łapały go skurcze. Piękne miasto, dobrze zagospodarowane, dużo ludzi. Trasa w Czechach asfaltowa, obok Cernej Hory, malownicza, z mniejszymi podjazdami. Prawdziwy podjazd zaczyna się z Trutnova do Zalcera. Przed nim mała przerwa po drodze kolejny raz do bidonu leje górską wodę. Akurat gdy padam na ziemie by dosięgnąć źródła za moimi plecami patrzą jak na idiotę Czesi i zapraszają bym skorzystał z ich wody, podziękowałem i ... wybrałem górską wodę. Żałowałem bo potem wracając do roweru zobaczyłem trzy zdechłe krety, fuu. W Lubawce ostatni postój w sieci znanych marketów, wreszcie mogłem sprawdzić jak spisuję się nowy bukłak. Trasa do domu już lekka i przyjemna, podjazd pod Cieszów po 100 km zawsze spoko. Bez problemu, miałem pełno siły jeszcze. Wyjazd na duży plus, rekordy w długości tras i w wysokości, teraz mogę postawić sobie kilka celów, Śnieżka w tygodniu z rana gdy szlaki będą puste, a także Pradziad w Czechach.
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
kierunek podjazd Dziećmorowice
-
DST
50.57km
-
Teren
4.00km
-
Czas
02:22
-
VAVG
21.37km/h
-
Kalorie 2629kcal
-
Podjazdy
833m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy
Chełmiec-Dzikowiec-Borowa-Ptasia Kopa
-
DST
93.00km
-
Teren
34.00km
-
Czas
06:26
-
VAVG
14.46km/h
-
Kalorie 4626kcal
-
Podjazdy
1625m
-
Sprzęt kross
-
Aktywność Jazda na rowerze
... ale w odwrotnej kolejności :)
początek jak zwykle podjazd pod Książ, tym razem od strony byłego burmistrza, następnym celem była Ptasia Kopa, troszeczkę na Poniatowie się pokręciłem po górnych drogach ale w końcu wyjechałem obok octowni. kierunek góra, tuż przy szczycie postanowiłem wybrać jakąś nową drogę, wyjechałem obok domków, wybrałem asfalt w lewo - okazało się, że wyjechałem dokładnie tam skąd rozpoczynałem szturm na wzgórze. no nic, asfaltem wróciłem i powoli zmierzałem na Borową, sprawdzić czy się nie da na nią wjechać. ul. niepodległości potem pod prąd na świdnickiej, hmm roboty idą ale chodniki z asfaltu, nie mam nic przeciwko ale dziwnie to wygląda. szturm miał być od prawej strony, skończyło się na tym, że nie wiem jakim cudem podjechałem od lewej, od przełęczy Koziej i Borowej. Wreszcie znalazłem drogę na szczyt i ... prawdziwa ściana, nie tylko rowerem ciężko ją pokonać, w końcu rower zostawiłem pod szczytem i wybrałem się z buta. Z samej góry nic nie było widać ... prócz komarów i much, ledwo co się ustał znak, że to Borowa. Szybko poniżej znalazłem kesza - polecam jest dobry :).
Zejście i szybki zjazd, fajne trasy wokół Borowej, na sam szczyt już pewnie nigdy nie wejdę ale wokół się pobujam. zjeżdżając trzymałem się tego samego szlaku co wjeżdżałem ale na rozstaju zobaczył żółty szlak z trzema wykrzyknikami, super zjazd (zielu jak to czytasz musimy tam podjechać), zastanawiałem się tylko gdzie wyjadę - Jedlina czy Głuszyca. Okazało się, że w Jedlinie ale i tak musiałem podjechać do Głuszycy więc po co te rozważania były. Wiedziałem, że czeka mnie podjazd do Wcha, przez Rybnice Leśną, na początku zobaczyłem jak w Grzmiącej przy źródełku pan napełnia baniaki, bidon pusty więc zawracam i napełniam za namową pana swój bidon. Podjazd szybki po drodze...napotykam szlak czarny mtb, który ost szukaliśmy i nie znaleźliśmy. Szybko znalazłem się w Unisławiu, pojechałem w kierunku granicy, skręciłem na dzikowiec pod kolejowym wiaduktem w prawo przy okazji znajdując kolejnego kesza. podjazd momentami ciężki bo błotnisty ale dałem rade. na sam dzikowiec nie wjechałem ani nie wszedłem ale pokręciłem się po okolicy. zjazd w kierunku Boguszowa też dobry, przystanek w spożywczaku i decyzja, podjazd jesce przez Chełmiec, było momentami ciężko ale dawałem radę, w wchu asfalt a do samych Świebodzic przez 3stawy. Wycieczka super dużo podjazdów, dobre zjazdy a sam sprzęt miodzio.
/6771062
Kategoria Dłuższe trasy